Anna Czartoryska-Niemczycka

Tak oczywiście. Gdy poznałam Michała to w kieszonce zamiast wizytówek miał schowaną małą butelkę Vody. Później pamiętam, że poszliśmy na randkę do restauracji, która jako jedna z pierwszych w Warszawie miała tę wodę. Oczywiście zamówiliśmy i piliśmy toasty w nieskończoność:) Czuliśmy się trochę jak na premierze swojego filmu!

Ta woda to był chyba sposób na podryw.

Może tak (śmiech). Cieszę się, że widziałam jak to wszystko powstaje i cały czas widzę, jak się rozwija. Niebawem w sklepach pojawi się VodaInfused, oparta wyłącznie na naturalnych składnikach. Miałam okazję spróbować, jest pyszna!

Przyznaj się, jednak oczarował Cię tą wodą.

(śmiech) Nie, ale myślę, że znalazł sposób na to, żeby zarazić mnie swoją pasją do wody, którą dziś absolutnie podzielam.

Jak opowiadasz o tym to czuć taką dumę. A czy mąż jest dumny z Twoich dokonań?

Tak, mój mąż wspiera mnie w tym co robię. Zawsze jest moim pierwszym recenzentem, pierwszym fanem i to jest cudowne, bo czuję, że mogę rozwinąć przy nim skrzydła.

A gdyby Cię skrytykował? Powiedział, wiesz co… , nie wypuszczaj tej piosenki.

Zazwyczaj to ja mam wątpliwości, jestem bardzo krytyczna. Wciąż chcę wszystko ulepszać, poprawiać. Michał zazwyczaj pomaga mi uwierzyć, że już wystarczy, jest dobrze.  Nawet, jeśli to by było dalekie od stylu, który preferuje. Gdy poznałam Michała słuchał ciężkiego, amerykańskiego rapu, którego kompletnie nie rozumiałam. Na szczęście udało nam się znaleźć wspólny język muzyczny. Myślę, że najbardziej połączyła nas miłość do Curtisa Mayfielda i  Bobbiego Womacka, amerykańskiego soulu lat 70-tych.

Czy można powiedzieć, że się uzupełniacie?

Podobnie jak na polu muzycznym, w życiu codziennym też poszukujemy tego, co nas łączy. Dobrze się rozumiemy, dogadujemy. Jeśli coś nierozumie się samo przez się, wyjaśniamy to, idziemy na kompromis.

Czy jesteś wyrozumiała?

Jeżeli czuję, że jestem traktowana z szacunkiem, to sama również znajduję w sobie zrozumienie. Zawsze staram się znaleźć powód dlaczego dana osoba tak się zachowuje. Jednak, gdy czuję, że intencje tej osoby nie są zbyt czyste, usuwam się z pola rażenia.

Gdy poznałam Michała to w kieszonce zamiast wizytówek miał schowaną małą butelkę Vody. Później pamiętam, że poszliśmy na randkę do restauracji, która jako jedna z pierwszych w Warszawie miała tę wodę. Oczywiście zamówiliśmy i piliśmy toasty w nieskończoność:) Czuliśmy się trochę jak na premierze swojego filmu!

 

Posiadasz dość romantyczny wizerunek – latem zwiewne sukienki w kwiaty, kapelusze. Czy faktycznie jesteś romantyczna? Kolacja przy świecach?

Lubię romantyzm z lekkim dystansem, bez zadęcia. Romantyczne niespodzianki są fajne, zwłaszcza, gdy umiemy także sobie z nich pożartować. Kolacja przy świecach niewiele znaczy, jeśli nie mamy przy niej o czym rozmawiać.

Jak oświadczył Ci się mąż?

Przy kolacji przy świecach, oczywiście (śmiech).

Powiedz tylko, czy byłaś zaskoczona.

Byłam! Aż zaniemówiłam, choć odpowiedź była dla mnie oczywista.

Jesteś tradycjonalistką?

Tak, z tym, że dzisiaj dużo mówi się o tradycji w rozumieniu skostniałych przekonań, czy źle rozumianego patriotyzmu. Natomiast tradycja, w której ja zostałam wychowana zakładała dużą otwartość na świat i wyrozumiałość. Ważne jest, aby przy zachowaniu swoich poglądów móc zrozumieć i zaakceptować wartości innych ludzi. Tradycja, patriotyzm, wartości nie polegają na odcinaniu się od zewnętrznego świata, tylko na próbie harmonijnego współżycia, ustalania wspólnych zasad.

Czy w takim razie byłby dla Ciebie do przyjęcia związek bez ślubu?

Wydaje mi się, że nie jest istotna sama forma ślubu, co pewien rodzaj znaku z obu stron, że chcą być razem, założyć rodzinę, działać jako drużyna. Dla mnie ten moment symbolicznego przejścia z „ty i ja” do „my” był bardzo ważny i na pewno pomógł mi określić moje miejsce w świecie. Wybraliśmy formę ślubu, bo to wynika z tradycji rodzinnych, jednak ważniejsze od tego jest dla mnie codzienne poczucie, że oboje mamy ten sam cel. Chcemy być razem i wspólnie wychowywać dzieci. Czujemy się oddani i odpowiedzialni za siebie jako rodzina.

Ale co mogłoby być takim znakiem, gdyby nie ten ślub?

Dla jednych będzie to wspólny dom, dzieci, kredyt, wspólnie zasadzone drzewo, dla innych przeprowadzka na drugi koniec świata, po to, żeby być z drugą osobą. A dla kogoś może to być obdarzenie drugiej osoby pełnym zaufaniem i wolnością. Żadna z tych rzeczy nie daje gwarancji, że będziemy razem, ale może być wyrazem miłości, zaangażowania, pragnienia żeby przejść przez życie razem. To daje poczucie bezpieczeństwa, i stanowi fundament na którym możemy budować coś wspólnego.

Dla mnie ten moment symbolicznego przejścia z „ty i ja” do „my” był bardzo ważny i na pewno pomógł mi określić moje miejsce w świecie.

Zdjęcia: Anna Kamińska http://adeania.com/

2 Comments

Add Yours

Komentuj, nie hejtuj