Anna Wyszkoni

Anna Wyszkoni nagrała trzeci solowy album – „Jestem tu nowa”. To najdojrzalsza i najbardziej osobista płyta w dorobku artystki. Jest kumulacją różnych emocji i przemyśleń w zderzeniu z chorobą, którą przeszła w ciągu ostatniego roku. Przeczytajcie wyjątkowy wywiad z wokalistką Anną Wyszkoni.

Wierzysz w przeznaczenie?

Tak.  Myślę, że wszystko jest już gdzieś zapisane.

Myślisz, że masz nad sobą opiekuna, który nad Tobą czuwa?

Zdecydowanie tak. Wierzę w anioły. Wierzę, że prowadzi mnie anioł stróż, a moi bliscy, których mi brakuje…, zerkają na mnie i ostrzegają. Doświadczyłam małego osobistego cudu. To była przypadkowa decyzja dotycząca pójścia do lekarza, a później jego decyzja o zbadaniu tarczycy. Niby wszystko przypadkiem, ale coś podpowiadało mi, że siedzi we mnie coś, czego bardzo nie chcę.

Czy na przestrzeni Twojego życia również zdarzały się takie momenty?

Dużo. Wierzę w jakąś metafizykę. Jestem bardzo uduchowiona. Doświadczyłam pięknych rzeczy w swoim życiu, dzięki którym jeszcze tutaj jestem.

Tytuł Twojej nowej płyty nie jest przypadkowy. Na czym polega wewnętrzna zmiana?

Przede wszystkim czuję się silniejsza. Wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych i trzeba umieć sobie pozwalać na błędy. Życie jest tylko jedno. Jestem perfekcjonistką. Był taki moment, kiedy ten perfekcjonizm zaczął mi trochę przeszkadzać. Zgubiłam entuzjazm, naturalność w sobie i bardzo szybko los pozwolił mi sobie o tym przypomnieć. Ten okres zapomnienia trwał bardzo krótko.

W jakimś sensie zaczynasz od początku?

Trochę tak, chociaż nie zapominam o doświadczeniach, które zebrałam przez ostatnie 20 lat bycia na scenie. W tej chwili czuję się dojrzałą, świadomą kobietą i artystką. Z tą różnicą,  że odkryłam w sobie znowu odrobinę dziecięcej beztroski i to jest piękne. Mam dużo więcej cierpliwości do samej siebie i do ludzi, których spotykam na swojej drodze.

W Twoich utworach często pojawia się element walki… walki ze światem. Czy uważasz, że świat jest niesprawiedliwy?

Wiesz, gdybym zaczęła zastanawiać się nad wszystkim, co na tym świecie się dzieje to oczywiście byłoby tylko jedno stwierdzenie, tak los dzieli nas niesprawiedliwie. Ale patrząc na moje doświadczenia, nigdy nie zadałam sobie pytania dlaczego coś mnie spotkało. Wręcz przeciwnie, staram się wyciągać wnioski i wychodzić z założenia, że co nas nie zabije to nas wzmocni. Już nie mam  ochoty walczyć o ten idealny, poukładany świat. Wiem, że świat jest chaotyczny. Staram się tym chaosem cieszyć i czerpać z niego energię.

Doświadczyłam małego osobistego cudu. To była przypadkowa decyzja dotycząca pójścia do lekarza, a później jego decyzja o zbadaniu tarczycy.

I jak sama podkreślasz Twoje utwory nie są o nieszczęściu.

Tak. Pomimo, że nieodłączną częścią tej płyty jest moja choroba, którą przeszłam w zeszłym roku, to tak naprawdę nie chcę opowiadać o tej chorobie. Wolę przekazywać to, co mi dała. Może zabrzmi to dziwnie, ale dała mi naprawdę wiele dobrego. Zacząłem cieszyć się życiem, jeszcze bardziej niż robiłam to kiedyś.

Dla wokalisty guz tarczycy to podwójny cios, dotyczy również strun głosowych. Nie zadawałaś sobie pytania dlaczego akurat ten narząd u Ciebie wokalistki? To tak, jakby piłkarz dowiedział się, że ma problem z nogą. Paradoks życia.

Jeśli chodzi o wokal, mogło się to zakończyć tragicznie. Z punktu widzenia medycznego nowotwór tarczycy w 99% jest uleczalny i nie daje przerzutów. Jest taki żart w świeci onkologii, że jeśli już mieć raka, to tarczycy… i to kolejny paradoks. Na szczęście struny głosowe zostały ocalone. Owszem niewątpliwie bałam się, co będzie dalej. Jestem wdzięczna lekarzom, którzy zadbali o to, aby wszystko odbyło się w jak najbezpieczniejszy dla mnie sposób.

Miałaś plan B?

Tak, ale dzisiaj te pomysły są dla mnie abstrakcją. Krótko przed operacją wymyśliłam sobie, że otworzę kwiaciarnię. Miałam już nawet wybrane miejsce. Dzisiaj powtarzam, że ta kwiaciarnia jest symbolem tego, czego nie chciałabymw życiu robić. Nigdy nie chciałabym musieć jej otwierać.

I oszukałaś los. Jeden z Twoich utworów właśnie do tego nawiązuje.

To bardzo osobisty utwór, podobnie jak singiel zamykający album „Napisy końcowe”. To forma pogodzenia się z losem. Forma marzenia i życzenia. Bez względu na wszystko, chciałabym iść dalej taka silna. Nigdy nie chciałabym zapomnieć wniosków, które wyciągnęłam ze swojej choroby. Często wracamy do codzienności i zapominamy o tym, czego nauczył nas los. Nie chciałabym o tym nigdy zapomnieć.

Co czułaś, gdy po raz pierwszy trzymałaś w rękach swój nowy album?

Komentuj, nie hejtuj