Halina Mlynkova

Halina Mlynkova z energią podchodzi do nowych muzycznych wyzwań. Nie rozlicza przeszłości. Skupia się na tym, co tu i teraz. Ceni przyjaźń i zawsze szanuje drugiego człowieka. Obserwuje rzeczywistość i wyciąga własne wnioski. Najciekawsze historie przelewa na papier. Zosia Samosia z charakteru, Morowa Panna z nadania. Dowodzi swoim życiem i muzyczną karierą. Jedyna w swoim rodzaju.

Jesteś morową panną?

Jeśli chodzi o koncert, to jestem morową panną.

O koncert, a także ideę.

Jeśli o powrót do czasów wojny i Powstania Warszawskiego, to nie wiem, czy miałabym tyle odwagi, co te kobiety. Bardzo je podziwiam.

Za odwagę? Potrafiłabyś tak walczyć jak bohaterki Powstania Warszawskiego?

Na pewno bym się zaangażowała. Jak już biorę w czymś udział to nie patrzę na prawo czy lewo, czy jest to niebezpieczne czy nie, idę na całość. Ogólnie temat jest bardzo ciekawy. Przygotowując się do koncertu „Morowe Panny” przeczytałam większość historii tych kobiet. Znam ich życiorysy. I jestem dumna z tego, że w mojej kamienicy mieszkała jedna z walczących kobiet o pseudonimie „Danuta”- Krystyna Irena Krahelska. To ona napisała piosenkę „Hej chłopcy, bagnet na broń” i to jej twarz widzimy na pomniku Warszawskiej Syrenki. To jest niesamowite, jak ważna postać mieszkała tu, gdzie teraz mieszkam ja. Wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy.

Zawsze z takim zaangażowaniem przygotowujesz się do koncertów?

Jeżeli biorę w czymś udział, to chcę mieć pojęcie w czym.

Nie chcę rzucać jedynie ogólnymi hasłami i udawać, że wiem o co chodzi. Tak samo jest z akcjami charytatywnymi. Akurat przy tym projekcie, temat wojny pamiętam jeszcze ze szkoły. Zawsze mnie ciekawił. Jest to nasza historia, dotyczy naszych najbliższych przodków. Miałam starszego ojca, który również pamiętał wojnę i mi o niej opowiadał. Angażuję się w ten projekt, nie tylko po to, żeby oddać hołd samej idei Powstania Warszawskiego, tylko złożyć hołd kobietom, które brały w nim udział. Ten wątek kobiet i ich codziennego życia wydał mi się niesłychanie interesujący. W ogóle w muzyce interesuje mnie człowiek, a najbardziej kobieca natura.

Twoje teksty z ostatniej płyty „Etnoteka” są bardzo kobiece. W większości napisane przez ciebie, i tak się zastanawiam na ile są to teksty osobiste, a na ile nie. Pytam w kontekście piosenki „Kobieta z moich snów”.

Ja przez parę lat byłam dobrym obserwatorem tego, co się dzieje wokół mnie. Patrzyłam na ludzi, na to, jak wygląda nasza rzeczywistość. Bardziej stałam z boku, mniej mówiłam na imprezach, czy spotkaniach….

…nawet, Kuba Wojewódzki w swoim programie wspomniał, że z nim nie rozmawiałaś na weselu Jana Nowickiego.

No tak, szkoda tylko, że wyciął z nagrania jedno zdanie, kiedy ja odpowiedziałam, „No tak, ale ty też się nie odzywałeś”.

Czyli nie było twojej riposty.

Dokładnie. Pamiętam, że tam przy stole siedziała grupka kobiet, która zabawiała Kubę. Po chwili, po ich odejściu Kuba odwrócił się do mnie i widziałam w jego minie: „Teraz twoja kolej…, teraz ty mnie zabawiaj”. A ja sobie pomyślałam: „a może sam coś zagadaj?” (śmiech). Faktycznie, to był dziwny moment, bo co najmniej dwadzieścia minut siedzieliśmy obok siebie i nie odzywaliśmy się. Chyba faktycznie było to mało naturalne, skoro minęło tyle czasu, a oboje pamiętamy to do tej pory.

To była tak dygresja, że mało mówiłaś.

Teraz jestem gadułą. Ale tak jak wspominałam, kiedyś obserwowałam rzeczywistość, zwłaszcza wokół kobiet. Na co pozwala nasza kultura, co jest w naszych głowach i czego uczą nasze mamy. Istnieją poglądy, że kobieta powinna poświęcić się mężowi i spełniać obowiązki domowe. Ja to rozumiem, ale warto spojrzeć na to z drugiej strony, bo każda kobieta ma swoje marzenia i pragnienia. Mojej mamie wszyscy zazdrościli męża. Była z tego dumna, ale wiem, że to była jej zasługa, bo to ona zadbała o te koszule, o jego dobry wizerunek. Ja zanim napiszę tekst, najpierw muszę zobaczyć pewną historię w głowie, dopiero potem obieram ją w słowa i przelewam na kartkę. I o tym jest ta piosenka, żeby na chwilę oderwać się od rzeczywistości, żeby móc ją samemu sobie zaśpiewać, posłuchać i dlatego są tam mocne słowa. Tak miało być, są napisane z premedytacją, ponieważ mocne słowa mamy ukryte w sobie, mocnych słów nie używamy na co dzień.

I stąd słowa: „Zbudziłam się i mam nowy plan”…?

„Kobieta z moich snów” to nie jest manifest, żeby odejść, lub żeby zacząć życie od nowa. Tylko, żeby chociaż raz w zatraceniu domowych obowiązków pomyśleć o sobie. I ta kobieta zastanawia się jaka chce być, jakie ma marzenia. Oczywiście w dzisiejszych czasach kobiety są bardziej wyzwolone i pewniejsze siebie, alby bywało też inaczej.

W życiu osobistym jesteś przekorna? Lubisz ironię?

Tak. Myślę, że to jest najlepsza broń. Jeżeli chce się zadać ranę, to niesamowicie działa.

To chyba jedynie kobiety mają taką umiejętność, mężczyźni nie są na tyle przenikliwi, nie czytają między wierszami.

To są największe problemy między kobietami, a mężczyznami. Kobiety chcą żeby mężczyźni byli tacy czuli, żeby się domyślali wielu rzeczy. My się kierujemy emocjami, a faceci kierują się rozumem i to jest niesamowita różnorodność. Przecież jak ci mówiłem, że cię kocham to tak jest, nie muszę tego powtarzać. A my oczekujemy jakiegoś specjalnego gestu. Wtedy jest trudniej, te relacje mogą się burzyć.

To może kolejne teksty o mężczyznach?

Jest to jakiś pomysł.

Zastanawiasz się nad kolejną płytą?

Już nad nią pracuję.

To będzie kontynuacja „Etnoteki”?

Nie. Nie będzie już takiej kontynuacji mocno etnicznej. Będą to piosenki rozwinięte wokalnie, będzie więcej głosu. Jest już jeden singiel. Bardzo pozytywny. Tematycznie nie będę już tak bardzo skupiała się na kobiecie, ale nadal będę odwoływała się do relacji międzyludzkich, bo dla każdego są bardzo ważne. Na pewno, nie będą to ani polityczne, ani filozoficzne teksty.

Nie będzie kontrowersji?

Nie będzie, ponieważ ja nie jestem kontrowersyjna. Ale co, to znaczy być dzisiaj kontrowersyjnym? Bo dla mnie bycie kontrowersyjnym na siłę oznacza wtapianie się w tłum. Ogólnie chcę się nadal bawić muzyką. Spojrzeć na nią z innej strony. Nie zawsze w tym wachlarzu etnicznym musi być pełno instrumentów, np. ludowych skrzypiec. Teraz te elementy etniczne, będę chciała dodawać pewnymi smaczkami. Zaczął mnie interesować minimalizm, także w życiu.

Bo jest modny?

To nie jest moda. Ja kieruję się wewnętrznymi przekazami, impulsami. Myślę, że wszyscy podążamy w kierunku natury i za kilka lat świat będzie wyglądał inaczej. Trendy mnie nie interesują, tylko, to co dzieje się wewnątrz mnie.

To wynika z Twojego charakteru, czy tak zostałaś wychowana?

Wydaje mi się, że najlepszym źródłem wiedzy jest zawsze mama, która obserwuje nas od urodzenia. Moja mama uważa, że zawsze byłam Zosią Samosią. Twierdzi, że nigdy nie dało mi się nic przetłumaczyć, że sama musiałam wyciągnąć pewne wnioski, iść własną drogą. Oczywiście nie zawsze moje wybory były słuszne, ale sama musiałam się o tym przekonać.

Długo pracowałaś nad ostatnią płytą „Etnoteka”? Czy to jest skutek tego, że zawsze dążysz do doskonałości? W stu procentach musisz być przekonana, ze ten utwór jest odpowiedni?

Myślę, że gdybym posłuchała swojego perfekcjonizmu, to bym do tej pory nie wydała tej płyty. Podejrzewam, że żaden projekt nie będzie w stu procentach taki, jaki sobie wymarzyliśmy. Po wielokrotnym osłuchaniu się z muzyką, zauważyłam, że jest tam kilka kwestii do których mam zastrzeżenia, ale to słyszę tylko ja, bo najlepiej znam swoją płytę.

„Bitwa na głosy” była takim małym come back na dużą scenę. Od razu zyskałaś sympatię widzów.

Nie spodziewałam się, aż tak pozytywnej reakcji. Tym bardziej, że nie było mnie na scenie kilka lat. Ale wcześniej z premedytacją nie przyjmowałam propozycji, bo uważałam, że dopóki nie mam zrealizowanej płyty, nie będę angażować się w inne projekty. Płyta „Etnoteka” miała pojawić się już wcześniej, zaraz po programie, ale pojawiały się pewne producenckie problemy. Ale i tak bardzo cieszę się, że ujrzała światło dzienne dzięki temu, że byliśmy bardzo uparci.

Ostatnio na światło dzienne wyszła bajka przez ciebie napisana.

Książka „Bajkowa mozaika” jest zbiorem różnych bajek napisanych przez osoby różnego pochodzenia. Tematem przewodnim jest tolerancja. Moja bajka oparta jest na słowiańskich tradycjach. Jest mityczny Kwiat Paproci, Wodnik. Kompletnie oddałam się w świat fantazji, na tyle, że później i tak trzeba było ją skrócić. Ale zapewne jest to skutek tego, że akurat w tym czasie się rozchorowałam i leżałam w łóżku, także miałam czas na pisanie.

Jakiś morał?

Wygrywa dobro ze złem , ale w sprytny sposób. I to nie podstępem, ani czarami tylko mądrością.

Teraz tworzysz osobistą bajkę, rozwijasz się jako wokalistka, nagrywasz nową płytę, odżywasz w tej swojej bajce.

Myślę, że już nie chcę popełnić tego samego błędu. Nie chcę poprzestać tylko na jednej płycie i piosenkach, które kiedyś śpiewałam. Nie chcę tracić kolejnych paru lat.

Czy uważasz, że ten okres 7 lat był stracony? Oczywiście tylko pod względem występów, koncertów. Bo wiadomo, że dla matki ten czas nigdy nie jest stracony.

Ja miałam taki ogromny wewnętrzny smutek i to do samej siebie. Od zawsze wiedziałam, że scena jest moim miejscem. I oczywiście potwornie brakowało mi koncertów. Ten muzyczny świat mnie pociąga, i ja się w nim spełniam. Odżywam na koncertach.

Co byś zmieniła, wydałabyś płytę wcześniej?

Ale ja cały czas tworzyłam projekty, tylko, że je wyrzucałam. Twierdziłam, że mam jeszcze czas. Pamiętam, jak po urodzeniu mojego syna zażartowałam: – „ale byłyby jaja, gdybym za rok nie wydała tej płyty i zamilkła na parę lat”. Wtedy byłam przekonana, że po roku, maksymalnie po dwóch latach płyta ukaże się już na rynku. Wtedy wydawało mi się to niemożliwe. Pomyślałam, że to byłoby straszne, gdyby się spełniło.

A jednak nim się obejrzałaś minęło siedem lat. Niedługo masz urodziny, czy nachodzi cię czas refleksji i rozliczania, co dokonałaś, a czego jeszcze nie?

Teraz media wypisują straszne głupoty, że moje życie tak się toczy, bo chcę poświęcić się karierze. Ale to jest nieprawda. W tym wieku było by dość bezczelne dokonywać jakichkolwiek podsumowań życiowych. Daję sobie jeszcze co najmniej 30 lat zanim podsumuję swoje życie. (uśmiech)

Czy kobieta musi coś poświęcać dla kariery? To już chyba nie te czasy.

Teraz jest podział obowiązków, nikt niczego nie musi poświęcać. Także to jest nieprawda. Na pewno chciałabym zbudować własny świat muzyczny, tak jak marzyłam. I to nie jest tak, że ja nagle teraz wróciłam. Ja wracałam i pracowałam cały czas. Jeżdżę na koncerty już od ponad roku.

Czy masz żal do mediów, że są stronnicze?

Nie mam żalu. Media też muszą się sprzedać, bo dziś konkurencja jest potworna. Kiedyś był tylko „Super Express” i nikt nie musiał biegać po mieście, żeby wyciągać prywatne informacje. Ale dziś, nikt nie chce ich udzielać ze złego doświadczenia, bo potem słowa są przekręcane, wyciągane z kontekstu tylko dla sensacji. A sensacja jest potrzebna bo ludzie się tym karmią, a ludzie w to wierzą i to jest najgorsze.

Cieszę się, że nie zamknęłaś się na dziennikarzy.

Ale miałam taki moment. Teraz odwracam to w żart, bo cokolwiek bym nie zrobiła, cokolwiek bym nie powiedziała to sprowadzane jest tylko do jednego. Więc, trzeba się z tym pogodzić i to zignorować. Kto będzie chciał to i tak uwierzy. Ten kto chce mi dopiec, ten to zrobi. Ja się takimi mediami nie interesuję.

Teraz się już tym nie przejmujesz?

Przejmowałam się, że to wyszło bo mieliśmy zupełnie inne plany. Dla mnie to jest skandaliczne, że można komuś tak z buciorami w życie wchodzić. To było niewybaczalne i dlatego moja reakcja była tak ostra. Natomiast, jak już poszło…

…teraz jak już poszło to trudno dotrzeć, kto był pierwszy?

Ja wiem, kto był pierwszy.

A zdradzisz kto?

Nie. Ale jestem bardzo wdzięczna moim przyjaciołom, którzy rzeczywiście do końca milczeli. Tylko się potwierdza, że mam super przyjaciół.

Cenisz sobie w życiu przyjaźń. Masz przyjaciół od X lat?

Właśnie nie mam przyjaciół od X lat, ponieważ zmieniam miejsca zamieszkania, inne Państwa, miasta. A relacja przyjaciół powinna polegać na stałym, bliskim kontakcie, bo potem z biegiem lat i odstępem wielu kilometrów pozostają już tylko znajomi. Mam sentymentalnych przyjaciół z dzieciństwa. Koleżankę Sławkę z przedszkola, czy koleżankę Jankę, z którą studiowałam. Mam wielu znajomych, kolegów, wiele koleżanek, ale takich prawdziwych przyjaciół jest naprawdę garstka. Jest wąskie grono osób, którym mogę naprawdę zaufać i z którymi naprawdę świetnie się czuję. Także ze mną jest problem.

Dlaczego jest problem? Trudno jest Ci zaufać innym osobom?

To zależy od wielu czynników. Wspólnych tematów, zainteresowań. Prawdziwi przyjaciele mają podobne spojrzenie na wiele tematów. To się czuję, jak z kimś nadaje się na tych samych falach. Bardzo cenię sobie przyjaźń. Od przyjaciół bardziej oczekuję dawania siebie, niż brania czegokolwiek.

Czy wierzysz w przyjaźń w związku?

Tak. Myślę, ze przyjaźń jest istotą związków. Spójrz na to, od tej strony, że na przyjaciół rzadko jesteśmy wściekli, od przyjaciół rzadko czegoś wymagamy, albo oczekujemy. Więc, jeżeli to jest relacja partnerska to myślę, że fajnie byłoby spojrzeć także na to od tej strony.

Czy jesteś otwarta na nowy związek?

Ależ oczywiście. Panowie…!(uśmiech). Mnie nie spotkała żadna tragedia, nikt mnie nie oszukał, nikt nie bił, nie przypalał. Ja nie jestem zrażona do mężczyzn.

Czy jest typ facetów, który jakoś szczególnie cię interesuje?

W tej chwili dla mnie najważniejsze jest dobro mojego syna i to jest czas dla niego. I to jest najważniejszy człowiek w moim życiu i zawsze będzie stawiany na pierwszym miejscu.

Zdjęcia: Julita Matusiak

Komentuj, nie hejtuj