Natalia Lesz. Wywiad

Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko te trudniejsze do wykonania. Przeczytaj wywiad z Natalią Lesz.

Cudownie. Szczególnie spodobała mi się atmosfera. Otwarci i gościnni ludzie – tacy magiczni i prawdziwi. Rzadko spotyka się taką naturalność. Poza tym, urzekły mnie przepyszne dania, kuchnia warzywno-mięsna, wina gruzińskie i charakterystyczne typowe biesiady. Zauroczyło mnie Tbilisi i taki niebywały kontrast pomiędzy bardzo starą, a nowoczesną architekturą.

Nagrałaś piosenkę i teledysk promujący ten kraj.

Dostałam e-maila z informacją o planowanej kampanii. Poszukiwano polskiej wokalistki, która odświeżyłaby stary przebój Filipinek – „Batumi”. Wszystko bardzo szybko się potoczyło. Po dwóch tygodniach byłam już na miejscu i omawiałam szczegóły. Po miesiącu teledysk był już gotowy. To nietypowy projekt i cudowna przygoda.

Byłaś już wcześniej w Gruzji?

Nie. Nie mam też żadnych korzeni gruzińskich.

Podejrzewał Cię ktoś o pochodzenie gruzińskie?

Tak. Ponieważ nie rozumieli relacji: Gruzja i polska wokalistka. A do tego, przyznano mi jeszcze honorowe obywatelstwo gruzińskie.

Nie wiedzieli o co chodzi?

Pewnie sama bym się pogubiła (uśmiech). A tak na poważnie, po prostu władze Gruzji chcą rozwijać turystkę, szczególnie zależy im na promocji swojego kraju w Polsce. Stąd taka propozycja.

Czytałam, że z tytułu honorowego obywatelstwa przysługują darmowe przejazdy środkami miejskimi na terenie danego kraju. Ty też tak masz?

A nawet nie wiem. Jeszcze tego nie sprawdzałam.

Co robisz w wolnych chwilach, gdy nie musisz nagrywać teledysków, piosenek, czy monodramów?

Chętnie czytam książki, ale tak naprawdę cały czas uczę się wypoczywać.

Dlaczego musisz się tego uczyć?

Bo ciągle muszę coś robić. Nie potrafię spokojnie skupić się na jednej czynności. Ale uczenie się idzie mi coraz lepiej.

Rozmawiała: Iwona Szostak

Zdjęcia: Anna Kamińska

PS. Ta żółta i prestiżowa torba to idealna towarzyszka każdego wywiadu. Poręczna, pakowna, oryginalna:

Komentuj, nie hejtuj