Sebastian Cybulski. Wywiad

Czy nazwisko pomogło Ci w życiu? Jesteś takim osobnikiem o podejrzanej twarzy? Przeczytaj wyjątkowy wywiad z aktorem Sebastianem Cybulskim.

Sebastian Cybulski

Energiczny, wszechstronny i zdystansowany wobec świata. Z zawodu – aktor. Z predyspozycji – raz amant, raz rozbójnik. Osobnik o wielu twarzach. Prywatnie nielubiący nudy. Wyzwanie, to jego drugie imię. W niezobowiązującej rozmowie o aktorstwie, trzydziestce, zazdrości i dalszych planach na życie – Sebastian Cybulski. 

6 lat grania w jednym serialu to dla aktora dużo, czy mało?

Na pewno wystarczająco (uśmiech). A tak na poważnie, to przyrównam ten czas spędzony na planie serialu „Barw szczęścia” do studiów. I rok to jak złapanie Pana Boga za nogi, II rok to obserwowanie, przyglądanie się jak to wszystko funkcjonuje, III rok to już taki moment, gdzie zaczyna człowieka nosić, bo chciałby odkryć coś nowego. Na IV roku przebiera nóżkami, żeby już zacząć coś nowego, ludzie już chcą wykorzystywać to czego się nauczyli. Podobnie było z serialem, z tym, że o te dwa lata dłużej. To czego chciałem się nauczyć, to się nauczyłem, a to, co zaczęło mi przeszkadzać, przełożyło się na decyzję.

A co zaczęło przeszkadzać?

Stagnacja, ale wynikająca raczej z mojego charakteru. Każdy dzień zaczynał się tak samo, brakowało mi nowych wyzwań, pewnego rodzaju fanu z tego co robię. Chociaż wiem, że niejedna osoba mogłaby w dzisiejszych czasach wziąć taką stagnację za plus, ponieważ w zawodzie aktora nie można być pewnym jutra.

A może to była kwestia finansów, a dokładniej podwyżki?

Nie. Skądże, tu nie chodziło o finanse. W życiu każdego człowieka nadchodzi taki moment, że potrzebuje pewnych zmian. Zapytano mnie, czy nie chciałbym zrobić sobie tylko przerwy od grania w serialu, wyjechać na wakacje i wrócić za rok, ale ja nie chciałem. Stwierdziłem, że jak już odchodzić, to bez pozostawiania furtki powrotnej. Nie chciałbym nazwać tego wypaleniem zawodowym, bo to brzmi słabo. Nie jestem jeszcze w tym wieku, żeby tak twierdzić.

Fakt, 30-tka na karku to nie wiek na takie określenie, ale może czas podsumowań swoich dokonań.

Nie dla mnie. Szczerze powiedziawszy moje przemyślenia o odejściu zaczęły się jeszcze przed 30-tką. Minęło trochę czasu od momentu podjęcia mojej decyzji, a nakręceniem uśmiercenia mojego bohatera.

No właśnie, teraz po wakacjach widzowie czekają na ten moment. Ale to nie będzie śmierć w kartonach?

Nie. To nie będzie śmierć ani w kartonach, ani w szpitalu. Czytałem na różnych portalach, że ten wątek jest mocno promowany i podsycany do oglądania od września. Wyszło w stylu amerykańskim, kończy się sezon z takim niedopowiedzeniem, aby móc z przytupem rozpocząć kolejny sezon. Zdradzę tylko, że widzów czeka dość emocjonalna scena.

A Ciebie co czeka?

Teraz wakacje. A potem naturalnie kolejne spektakle w teatrach.

Sebastian Cybulski

Który spektakl mógłbyś polecić widzom?

Trudno wybrać jeden tytuł. Gram w różnych miastach. W każdym mieście, w którym gram jest szansa na dobry spektakl z moim udziałem. W Białymstoku polecam „Szalone Nożyczki”. To bardzo ciekawie skonstruowana farsa. Widz sam decyduje jak się zakończy. W Radomiu zapraszam na „Zbrodnię i karę”, czyli mój pokaz obsługi siekiery, jak zabijam staruszkę czy też na „Wspomnienia Polskie” na podstawie utworów Gombrowicza. I przyznam, że dzięki tej sztuce, na nowo zakochałem się w utworach Gombrowicza. Tutaj w Warszawie zapraszam na „Berek” w Teatrze Kwadrat. I to nie jest jakaś tam komedyjka, po której człowiek zastanawia się, czy zjeść w domu pomidorówkę z ryżem, czy z makaronem, tylko jest żywa dyskusja. Spektakl, oprócz tego, że bawi widza do łez, daje także do myślenia. Ale oprócz tego śmiało mogę polecić „Zaklęte rewiry” i „Kontrabandę” w Teatrze Konsekwentnym (obecnie Teatr WARSawy) dwa zupełnie inne przedstawienia. A na koniec, „Proca” Nikolaja Kolady w Teatrze Scena Prezentacje – dobra porcja rosyjskiego dramatu.

A „Kopciuszka” nie polecasz?

A tak oczywiście, to też gram i polecam.

I oczywiście grasz królewicza?

Gram, ale nie takiego królewicza, który tylko stoi i ładnie się uśmiecha. Spektakl jest bardzo fajnie skonstruowany. Dzieje się bardzo dużo. Całość wpływa na wyobraźnię dzieci.

Czy potwierdza się zasada, jak Cię widzą tak Cię obsadzają? A widzą Cię raz amanta, raz rozbójnika.

Muszę pogodzić się z tym, że pierwsze pięć sekund decyduje o tym, kto jak mnie widzi. I to przekłada się na konfrontację z reżyserami, ich asystentami, wszystkimi, którzy nadzorują obsadę do filmu, czy spektaklu. Na pewno chciałbym, żeby ktoś spojrzał na mnie w trochę inny sposób, niż tylko przez pryzmat gładko ogolonej twarzy i schludnie ułożonych włosów.

W „Mistrzu i Małgorzacie” zauważyli, bo grasz osobnika o podejrzanej twarzy.

Tak, ale bardziej we współczesnej wersji, niż to przedstawiał Bułhakow. Jestem taką wariacją Jokera z Batmana i clownem. Osobnikiem, który płata figle.

Sebastian Cybulski - wywiad

A Ty jesteś takim osobnikiem o podejrzanej twarzy? W sensie, że nigdy nie wiadomo, czego można się po Tobie spodziewać?

Czasami jestem zdrowo zakręcony i mam odpały (śmiech). Ale tak, jak się dłużej zastanawiam, to mogę śmiało powiedzieć, że mój charakter odbiega od wyglądu. Nie jestem takim ułożonym chłopcem, który lubi garnitury i pozowanie na tzw. ściankach.

Twarz może i masz podejrzaną, ale chyba nie bardziej niż nazwisko:). A zmierzam do pytania, czy jesteś spokrewniony z tym Zbyszkiem Cybulskim, który uznawany jest za najwybitniejszego aktora powojennej Polski.

Z tego, co zdążyłem się zorientować, to ojciec mojego taty nazywał się Zbyszek Cybulski, ale okazało się, że nie był aktorem a ja miałem wspaniałego dziadka – ojczyma mojego taty. A zbieżność imienia i nazwiska musi być przypadkowa. Nie ma bezpośredniego pokrewieństwa.

Kiedy zacząłeś dociekać?

Jak już byłem bardziej zaangażowany w aktorstwo i uczyłem się w prywatnej szkole Państwa Machulskich. Tam zacząłem oglądać filmy ze Zbyszkiem Cybulskim. Wcześniej tylko wiedziałem, że był taki aktor o takim nazwisku i chwaliłem się tym w szkole, ale wtedy oczywiście nie wiedziałem jeszcze, że będę aktorem.

A myślisz, że to nazwisko jakoś Ci pomogło w życiu?

Komentuj, nie hejtuj