Joanna Brodzik. Wywiad

"Dla mnie miłość do życia to przede wszystkim spotkania z innymi ludźmi przy wspólnym stole" - opowiada Joanna Brodzik. Przeczytaj specjalny wywiad na Prestige Bag News.

Poszukiwanie tego wyjątkowego smaku, bardzo trudnego do uchwycenia. Dla każdego z nas bowiem, znaczy coś innego. Umami jest oficjalnie uznanym piątym smakiem, zaraz po słodkim, słonym, gorzkim i kwaśnym. Na własny użytek przetłumaczyłam to japońskie słowo na polskie jako „smaczliwy”. Określa taką pełnię, smaczność, może być też tłumaczone jako bulionowy, mięsny. Gdy po raz pierwszy trafiłam na ten zwrot, pomyślałam sobie, że to zabawne, że po polsku właściwie nasuwa się myśl „jak u mamy”. I każdy z nas rozumie, co to znaczy. Potem w życiu tropimy, szukamy podświadomie tego wyjątkowego smaku ogórkowej, pomidorowej czy mielonych.

Twój najbardziej zapamiętany smak z dzieciństwa?

Jest ich mnóstwo. Dzisiaj przywołam chyba najbardziej skandalizujący. Smak gorących racuchów posypanych cukrem pudrem! Pamiętam babcia specjalnie dla mnie potrafiła wstać w nocy i w tajemnicy przed mamą smażyć pyszne racuchy. Niezapomniany smak i emocje, jakie nam wtedy towarzyszyły. Pałaszowane racuchy w środku nocy w zduszonym chichocie to jest dopiero kwintesencja miłości. Nie ukrywam, że jak dorastałam byłam niezłym łasuchem, ale tłumaczyłam to sobie, że szybko rosnę i po prostu potrzebuję dużo cukru.

Ciekawe, jaki smak z dzieciństwa zapamiętają Twoje dzieci.

Ja też (śmiech) Mam nadzieję, że zapamiętają wiele smaków. Może królewskie śniadania, które robimy sobie w weekend. Wtedy można wyjąć z lodówki absolutnie wszystko na blat. Czerpię radość z takich wspólnych spotkań przy posiłkach.

Tylko skąd brać czas na biesiadowanie, gotowanie…

Musisz to o mnie wiedzieć, jeśli tylko mogę zorganizować jakąś imprezę, choćby to była impreza w środę o 16.00 to znajdę na to czas, bo uważam, że takie wyspy pośród codzienności są kwintesencją radości życia. Jedną z najwspanialszych biesiad przeżyłam nie mając stołu, z moimi przyjaciółmi siedząc na gołej trawie, a właściwie nie trawie, bo była wydeptana podczas jednego z festiwali w Woodstock. Wspaniała biesiada.

Wspominasz, że lubisz zasadę złotego środka, zarówno w kuchni, jak i w życiu.

Taka postawa jest mi bardzo bliska. W trudnym czasie pandemii chciałam podarować sobie pewną przestrzeń, w której mogłabym pobyć, poczuć się dobrze. I taką przestrzenią okazało się „Umami”. Pisząc kolejne strony, w przenośni podróżowałam z potencjalnymi czytelnikami, z którymi mogłam dzielić się przepisami i wspomnieniami. Bardzo mocno brakowało mi w tamtym czasie spotkań z ludźmi, które były ograniczone.

Od gotowania do podróżowania niedaleka droga?

Uwielbiam poznawać świat za pomocą zmysłów, smaków i zawsze obieram kierunki podróży głównie z powodów kulinarnych. Podejmuję każde wyzwanie, nawet tak odległe od naszych preferencji smakowych, jak kiszone śledzie serwowane w Szwecji. Wiesz, jak one śmierdzą? To ogromne wyzwanie, ale nie stronię od takich. Według mnie poprzez kuchnię, zwyczaje, biesiadowanie najwięcej można dowiedzieć się o ludziach.

Gdy miałaś 33 lata wyruszyłaś w samotną podróż do Ziemi Świętej. Zastanawiam się, dlaczego samotną?

Dla mnie samotne podróże są równie interesujące, co podróże z bliskimi czy przyjaciółmi, bo to jest zupełnie inna jakość. Myślę, że byłoby fajnie, gdyby każdy mógł sobie podarować taką podróż. Wszystko jedno, czy pojedzie do Wiórkowa przedziałem drugiej klasy, czy wybierze się w równie egzotyczną, jak moja do Izraela. Samotna wyprawa to jest podróż w głąb siebie. Poza tym nie wiesz kogo spotkasz. A zawsze kogoś spotkasz. I to jest również fascynujące.

Ja nie wyobrażam sobie samotnej podróży.

To jest niesamowita przygoda. Kocham lotniska. W ogóle nie przerażają mnie opóźnienia, przesiadki. Niczym Tom Hanks mogłabym kilka dni spędzić na dowolnym Terminalu i obserwować ludzi. Taką obserwację innych nazwałyśmy z babcią wyglądaniem przez oczy. Gdy podróżuję, staram się znaleźć taką przestrzeń dla siebie, np. rynek, gdzie mogę po prostu usiąść i popatrzeć. Obserwuję przechodniów i zastanawiam się, dokąd idą, co myślą. Jakbyś spróbowała przestawić się na taki tryb, nie myślałabyś o tym, że jesteś sama, bo nie jesteś sama w takiej podróży.

Może to kwestia odwagi. Zawsze byłaś taka otwarta na innych ludzi?

Komentuj, nie hejtuj