Joanna Brodzik. Wywiad

"Dla mnie miłość do życia to przede wszystkim spotkania z innymi ludźmi przy wspólnym stole" - opowiada Joanna Brodzik. Przeczytaj specjalny wywiad na Prestige Bag News.

Z tego, co mówiła babcia Jadzia to tak. I to jest mój skarb, który dostałam od loterii genowej, który jest dla mnie niezwykle cenny. Poza tym w związku z tym, że w swoim życiu wybrałam taki, a nie inny zawód otaczający mnie ludzie są nieco bardziej uśmiechnięci, niż pewnie przeciętnie. Praktycznie mam pewność, że wychodząc do warzywniaka, zdarzy mi się spotkać kogoś, kto uśmiechnie się i powie dzień dobry, jak miło cię widzieć. To wielki skarb.

Aktorstwu przypisałabyś jakiś smak?

Smaki bywają przeróżne słone jak łzy, słodkie jak lukier. Aktorstwo przyrównałabym bardziej do czekania. A to na nową propozycję, a to na swoją kolej na planie, na kolejne ujęcie. Ten zawód uczy  dużej pokory.

Do tej pory bardzo mocno jesteś utożsamiana z rolą Magdy. M, pomimo, że minęło już z 16 lat. Czy z perspektywy czasu, to zaleta czy przypięta łatka.

Dla mnie jest wyrazem dobrze wykonanej roboty. Co więcej, ta przygoda trwa cały czas. Zabawne, że o tym wspominasz, bo właśnie dzisiaj jadę do studia i zaczynam nagrywać drugą część audiobooka „Magda M, ciąg dalszy nastąpi”, czyli kontynuację losów głównej bohaterki, którą napisał  scenarzysta serialu, Radek Figura. Minęło tyle lat od emisji serialu, ale okazuje się, że dzisiaj łączy pokolenia. Coraz częściej zdarza mi się, że podchodzą do mnie młodzi ludzie, którzy raczkowali przy Magdzie M. i pozdrawiają od swoich rodziców. Zabawne historie 😊

Serial chyba wstrzelił się w dobry czas.

Tak, to był wyjątkowo dobry moment. Fenomen tego serialu i jego powodzenie polegało nie tylko na dobrze wykonanej robocie, ale splocie kilku czynników – sytuacji w kraju, oczekiwań tamtejszego pokolenia, chęci doświadczania rzeczywistości, którą proponowali bohaterowie. Właśnie rozmawiając teraz z tobą, widzę przez okno dach kopuły kościoła przy pl. Trzech Krzyży. Pamiętam, jak nagrywaliśmy tam scenę ślubu, która potem w serialu okazała się tylko snem. I tak wspominając tamten czas, myślę sobie, że to było fantastyczne doświadczenie. I mam je w sobie do tej pory.

Czego nowego dowiedziałaś się o sobie podczas pisania „Umami”?

Tego, że jestem konsekwentna dotrzymując umowy samej ze sobą. To bardzo fajne poczucie. Rodzaj satysfakcji pomieszanej z dumą, że „dowiozłam”.

 Najpierw sama sobie wymyśliłam tę przestrzeń, a potem stworzyłam warunki, żeby ją dokończyć. Uzmysłowiłam sobie, jak bardzo lubię uczyć się nowych rzeczy. Zafundowałam sobie debiut literaki przed pięćdziesiątką i wiedzę na temat procesu powstawania książki. Fantastyczna przygoda ze wszystkimi tymi, którzy mieli wpływ na finalny kształt tej książki, bo to przecież praca wielu osób. Teraz wiem, że pisanie to przede wszystkim dyscyplina i konsekwencja. Pamiętam sarkastyczne pytania moich latorośli – mamuniu, dzisiaj zero kartek. Mamuniu nie zdążysz 😊

Dużo uwagi poświęcasz na podziękowania. Dziękujesz także restauracji, że dostarczała Ci posiłki w trakcie pisania książki. Nie ukrywam, że czytając „Umami” wyobrażałam sobie Ciebie gotującą rosół. Mogłaś pominąć ten wątek w podziękowaniach. Czy chciałaś być fair wobec czytelników informując o tym?

Jestem osobą fair. Dla mnie bycie fair jest bardzo ważne, oznacza bowiem spokojny sen, czy spokojne siedzenie przy stole, jak nikogo przy nim nie ma oprócz mnie. Chcąc pisać kolejne rozdziały, w ciszy i spokoju, bez udziału moich latorośli, jeździłam z mojego rodzinnego domu do mojego kawalerskiego mieszkania, znajdującego się dwa piętra nad restauracją. Siedząc tylko o wodzie i herbacie, rzeczywiście korzystałam z tego, że telefonowałam, żeby mi przynieśli jedzenie na górę. W końcu pisałam o jedzeniu, więc ciągle byłam głodna 😊 Dla mnie obszar kulinarny to jest ten sposób, w którym najfajniej i najpełniej się wyrażam. Oczywiście oprócz tego, co robię zawodowo. Cały czas uprawiam mój zawód, bo to kocham. Dla mnie „Umami” jest historią o mojej pasji oraz miłości do życia!

Joanna Brodzik

Rozmawiała: Iwona Gielecińska

Zdjęcia: Piotrek Długołęcki

Super, że przeczytałaś/łeś wywiad do końca!

Więcej rozmów znajdziesz w kategorii WYWIADY. Bądź na bieżąco. Nasze profile: Instagram, Facebook

Komentuj, nie hejtuj