Aleksandra Żebrowska

Gdyby nie dzieci nigdy nie zaistniałby ten projekt. To one zainspirowały Aleksandrę Żebrowską do stworzenia unikalnych tunik dla kobiet w ciąży i mam karmiących piersią. O kulisach powstania marki, macierzyństwie i pasji do rysowania opowiada Aleksandra Żebrowska – mama Frania, Henia, żona aktora Michała Żebrowskiego, pomysłodawczyni i twórca Francis&Henry. 

WYWIAD

Twoje tuniki są bardzo minimalistyczne. Długo pracowałaś nad finalną wersją?

Być może na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale bardzo długo! Od początku wiedziałam, że będzie to fason bez guzików, suwaków, jednocześnie umożliwiający karmienie. Okazało się to dużo trudniejsze niż zakładałam. Poza tym miałam obsesję, żeby było idealnie. Czepiałam się wszystkiego począwszy od kroju aż po same szwy i za wszelką cenę próbowałam to wszystko zrobić sama, włącznie z całą koncepcją wizualną marki. Od momentu kiedy narysowałam balonik, który jest jednocześnie logotypem, aż do oficjalnego otwarcia sklepu, minęły ponad dwa lata.

Zdolna z Ciebie bestia.

Nie wiem czy zdolna, ale na pewno zawzięta, poza tym zawsze lubiłam rysować. Marzyłam o pięknych opakowaniach i nadruku, który będzie dziecięcy, ale nie dziecinny. Zależało mi na tym, żeby był neutralny, pasował zarówno do chłopca jak i dziewczynki. Dlatego balonik jest ołówkowy, trochę w stylu vintage. Jest też niestety bardzo szczegółowy – zanim udało mi się go nadrukować na tkaninach, przetestowałam kilka drukarni, bo przeszkadzały mi nieodpowiednie odcienie szarości czy ledwie widoczne szczegóły. 

Zawsze jesteś taka skrupulatna?

W domu mniej, w pracy zdecydowanie i można to śmiało nazwać obsesją. Okazuje się, że drażnią mnie takie rzeczy, na które nikt nie zwraca uwagi. Na początku panie w szwalniach patrzyły na mnie jak na wariatkę. Byłam w sumie w 6 różnych miejscach zanim znalazłam to odpowiednie. Pani krawcowa zlitowała się nade mną i uszyła koszulę tak, że wreszcie odetchnęłam z ulgą. W sumie powstało ok. 30 prototypów jednej tuniki. Oczywiście nad samym krojem pracowałam razem z doświadczoną projektantką, śp. Teresą Sedą. Kilka lat wcześniej, szyła także moją suknię ślubną. Jako mama, doskonale mnie rozumiała. Chciałam, żeby kobieta czuła się swobodnie – zarówno w ciąży jak i przy karmieniu. Opracowany krój jest luźny, ale bardzo kobiecy i wygląda dobrze na każdej figurze.

Testowałaś na znajomych?

Tak, wyłapywałam kobiety w ciąży o różnych rozmiarach. Moje siostry noszą te tuniki do tej pory, mimo, że większość z nich nie ma jeszcze dzieci. 

Biznes prowadzisz już od 3 lat, zaczęłaś od zagranicy. 

Celowo na początku nie chciałam startować z projektem w Polsce. Zależało mi na przydatnym produkcie, a nie szumie medialnym, który skupiałby się na tym, że za “czymś tam stoi żona Michała Żebrowskiego, pewnie jest to tak samo beznadziejne jak ona.” (śmiech)

Bałaś się krytyki?

Chyba bardziej ostrzału. Za dużo pracy i serca włożyłam w stworzenie tego od zera. Nie byłam gotowa na potencjalne komentarze osób, które nie są zainteresowane samą marką i jej produktem. Cały projekt traktuję bardzo osobiście. Powiedziałam Michałowi, że chcę dać temu szansę jako produktowi neutralnemu, niezależnie od polskiego show biznesu. Zdecydowałam się wykorzystać media społecznościowe, sama kontaktując się z zagranicznymi influencerkami – jako mama, która otwiera własny biznes. Niektórym kobietom rysowałam ich zdjęcia w ciąży, to bardzo fajnie zadziałało. Dzięki temu nawiązałam też współpracę z kilkoma magazynami w Australii, Kanadzie, które zamawiały ode mnie rysunki kobiet w ciąży i karmiących. Mam kontakt z kobietami z całego świata, które mają cudowne podejście do macierzyństwa, są bardzo otwarte, tolerancyjne i inspirujące dla innych matek.  Niektóre z nich są dla mnie pewnego rodzaju autorytetem, więc tym bardziej cieszyło mnie kiedy bezinteresownie realizowały wpisy na temat mojej marki. Oprócz tego, wiem, że kompletnie niezależnie od tego kim jestem, i kto jest moim mężem, doceniły sam produkt i jego ideę. Okazuje się, że nie tylko mnie przeszkadzało to, że kobieta po porodzie przede wszystkim skupia się na dziecku; wykończona psychicznie i fizycznie często zapomina o sobie. 

Aleksandra Zebrowska Francis&Henry

Aleksandra Żebrowska Francis&Henry

Wiesz to z własnego doświadczenia?

Pamiętam, że rodziłam w starej bluzce Michała. Na pobyt w szpitalu miałam taką koszulę, którą siostra kupiła mi na bazarze w drodze do szpitala. Dosłownie, ponieważ mimo, że dla dzidziusia od dawna miałam gotową całą wyprawkę, sama do ostatniej chwili nie byłam w ogóle spakowana. Do tej pory pamiętam jak wyglądała ta koszula: taka limonkowa w bordo kwiatki – coś strasznego. Gdyby nie ta sytuacja, ani ja, ani moja siostra, nigdy byśmy jej nie kupiły, ale liczyło się to, że miała rozpinany dekolt umożliwiający karmienie. Nosiłam ją jeszcze długo potem, bo było mi wszystko jedno jak wyglądałam. Chyba gdzieś jeszcze ją mam, głęboko schowaną, bo to nie jest ciuch, który można nosić “na trzeźwo”. Teraz mogę ją podziwiać na pamiątkowych zdjęciach rodzinnych. Pomyślałam sobie później: kurczę, to jedna z najważniejszych chwil w moim życiu, dlaczego wyglądam jak nie ja? I wcale nie chodziło o podkrążone oczy czy czupiradło na głowie. Pamiętam, że wtedy nie miało to dla mnie znaczenia – zakładałam, że tak musi być – czułam się okropnie i było mi niewygodnie, ale “dzidziuś był zaopiekowany”. Teraz wiem, że nie musi to tak wyglądać. Może to są prozaiczne rzeczy, ale na pewno dodają otuchy i pewności siebie w momencie, kiedy cała reszta Cię przerasta.

W czym twój zamysł jest lepszy?

Przede wszystkim jest inny. Mam poczucie, że proponuję kroje i zestawy, których nie było wcześniej na rynku. Najważniejsza jest dla mnie radość i satysfakcja kobiet, które dołączają te ubrania do swojej listy, gdy pakują torbę do szpitala. Są miękkie, wygodne i naprawdę zbawienne, szczególnie po porodzie. Poza tym wszystkie te zestawy są pięknie opakowane. Bardzo się cieszę, kiedy wiem, że to mężczyzna kupił zestaw jako prezent dla przyszłej mamy swojego dziecka. Między innymi dlatego postawiłam na 3 podstawowe rozmiary, aby ułatwić wybór, bez konieczności mierzenia. 

Gdy urodziłam Frania miałam 23 lata, bardzo chciałam i nie mogłam doczekać się maleństwa. Pomimo tej gotowości, pamiętam momenty wycieńczenia po narodzinach.

Wyjątkowa nazwa Francis&Henry od imion Twoich dzieci.

Dzieci były dla mnie oczywistą inspiracją. Gdyby nie one, nigdy nie wpadłabym na ten pomysł. Chłopcy też interesują się tym projektem, bardzo lubią swoje kocyki w baloniki. Poza tym już załapali, że to są ich imiona. Nie wiem co zrobię, jak będziemy mieli kolejne. (śmiech)

Myślisz o powiększeniu rodziny?

3 Comments

Add Yours

Komentuj, nie hejtuj