Ula Chincz. Wywiad z dziennikarką o karierze i rodzinie.

Ula Chincz, dlaczego  od razu po maturze nie zdecydowała się na pracę jako dziennikarka?

Pamiętam, jak młody, szczupluteńki Tomasz Lis brylował na tych korytarzach, jak pracował Jarosław Gugała – młodszy o te 20 lat. Mam bardzo fajne wspomnienia. Często biegałam po jedzenie dla całej redakcji do pierwszego McDonald’s w Polsce…

Mówi szybko i dużo. Ale zawsze na temat. Ten nawyk podawania konkretnych informacji odziedziczyła po swoim tacie – najbardziej lubianym i cenionym dziennikarzu radiowo-telewizyjnym. Sama poszła w jego ślady, choć długo się przed tym broniła.

Od września br. współprowadzi poranny program „Pytanie na śniadanie”. Ciekawscy zachodzą w głowę kim ona jest. A to nikt inny jak Ula Chincz – dziennikarka, bizneswoman, mama, do niedawna współwłaścicielka sklepu, podróżniczka i przyjazna dusza. Nareszcie na właściwym miejscu…

Studiowałaś dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, ale po studiach nie zdecydowałaś się na pracę w tym zawodzie. Dlaczego?

Ponieważ w tamtym czasie byłam zafascynowana pracą związaną z PR-em i marketingiem. Już na II roku studiów pracowałam w agencji reklamowej jako copywriter. Później awansowałam. Bardzo mnie to wciągnęło. Dlatego na studiach wybrałam – specjalizację PR-ową.

Ale teraz dzięki temu, że współprowadzisz „Pytanie na Śniadanie” powróciłaś do dziennikarstwa. I jak czujesz się w tej roli?

Muszę przyznać, że teoria nie ma nic wspólnego z praktyką. Ale nie da się ukryć, jak ma się w domu jednego z najlepszych polskich dziennikarzy informacyjnych, to nabywa się pewnych nawyków. Pamiętam jak w dzieciństwie godzinami oglądałam z tatą wiadomości na Sky News. Mój tata zawsze komentował materiały reporterów. Mówił, co mu się w nich podobało, a co nie. Nawet jak siedzieliśmy przy kolacji i oglądaliśmy wieczorne wiadomości to zawsze wytykał warsztatowe błędy dziennikarskie. Chcąc nie chcąc słuchałam tych uwag i w pewnym stopniu chłonęłam dziennikarstwo. Moja ścieżka zawodowa nie mogłaby wyglądać inaczej. Chociaż długo się broniłam.

Bardzo długo, bo aż 10 lat.

Nawet ponad. Pracowałam zaraz po maturze, więc wychodzi na to, że aż 17 lat.

Nadal zastanawiam się dlaczego nawet od razu po maturze nie zdecydowałaś się na pracę jako dziennikarka. Pan Andrzej Turski swego czasu był dyrektorem TVP1.

Jakiś miesiąc temu, jak już wygrałam casting na prowadzącą „Pytanie na śniadanie” to sama zadawałam sobie to pytanie. (uśmiech). I odpowiedź była bardzo prosta. Gdybym tak postąpiła to już zawsze byłabym „córeczką tatusia”. Wtedy nosiłam panieńskie nazwisko Turska i każdy patrzyłby na mnie przez pryzmat dorobku mojego taty. A ja wybrałam własną ścieżkę. Poza tym nie zapominajmy, że reklamy w drugiej połowie lat 90. były cudownym biznesem. Fantastyczne zarobki, wyjazdy, niesamowici ludzie, którzy pracowali na wspólny sukces agencji reklamowych. W tamtych latach żal byłoby z tego rezygnować. Natomiast, kiedy zastanawiałam się, czy przyjąć propozycję prowadzenia „Pytania na śniadanie” miałam świadomość, że temat mojego ojca powróci. Ale teraz mam 35 lat, doświadczenie zarówno życiowe jak i korporacyjne i coś do zaproponowania. Zakres tematyczny programu jest bardzo szeroki, przychodzi mnóstwo gości, a ja teraz dla każdego mogę być partnerem do rozmowy, bo mam za sobą różne doświadczenia. Jako 18-latka nie byłabym gotowa na takie wyzwanie.

A być może wolałaś uniknąć ciągłego oceniania i wymagania więcej i więcej… Od dzieci znanych rodziców zawsze ma się większe oczekiwania.

Myślę, że nie. Nigdy nie podjęłam życiowej decyzji, że nie będę dziennikarzem i kropka. Tak się zdarzyło, że akurat w tamtych latach dostałam pracę w agencji reklamowej. Nie ciągnęło mnie do innej pracy. Nawet powiem brutalnie, że zarabiałam dużo więcej, niż moi znajomi na studiach, którzy pracowali w mediach.


Ale mimo braku praktyki, mam wrażenie, że nie masz tremy?

Nie mam, ponieważ studia i korytarze gmachu Telewizji Polskiej poznałam już w dzieciństwie. Znam je od podszewki. Wychowywałam się na tych korytarzach TVP przy Woronicza, a także korytarzach Polskiego Radia przy Malczewskiego. Ten mit świata telewizji – reflektorów, kamer, znanych osób – nie robi na mnie wrażenia. Osoby z pierwszych stron gazet widywałam w gmachu TVP już w dzieciństwie. Poza tym, jak prowadzę program to nie myślę o tym, że jestem w telewizji i ogląda nas kilkaset tysięcy osób. Myślę o tym jednym widzu, który chce miło spędzić dzień i dowiedzieć się czegoś nowego.

WSPOMNIENIA

A co najbardziej utkwiło Ci w pamięci z tych lat dzieciństwa i korytarzy TVP?

Pamiętam czasy jak mój tata pracował w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Pracował na dyżurach do ostatniego wydania wiadomości, czyli do godz. 23.00. Ja mogłam przyjść po głównym wydaniu wiadomości po 20.00 i siedzieć na tych dyżurach do samego końca. Takie były czasy. Pamiętam, jak młody, szczupluteńki Tomasz Lis brylował na tych korytarzach, jak pracował Jarosław Gugała – młodszy o te 20 lat. Mam bardzo fajne wspomnienia. Często biegałam po jedzenie dla całej redakcji do pierwszego McDonald’s w Polsce, który mieścił się w warszawskim Sezamie. Do dziś, pamiętam jak wszyscy jedliśmy te hamburgery. Potem kończył się dyżur, a my wracaliśmy do domu. Pamiętam także jak na dyżurach taty w radiowej Trójce siedziałam cichutko w kąciku i robiłam na szydełku. Miałam wtedy z 8 lat.

Jakie masz wspólne cechy z tatą?

Jesteśmy konkretni i krótko formułujemy myśli. To jest newsowe wcielenie mojego taty, który od zawsze był dziennikarzem informacyjnym. To on nauczył mnie tych krótkich komunikatów i podstawowych zasad: Co? Gdzie? Kiedy? Dlaczego? Tata zresztą powtarza, że jest wymarzonym gościem do programów śniadaniowych. Oglądałam kiedyś, jak był w „Pytaniu na śniadanie” przy okazji 20-lecia Panoramy i mówił tak, jak chciałabym żeby mówili wszyscy nasi goście: rzeczowo i krótko!. Ale nie ukrywam, że dla mnie najtrudniejszymi gośćmi, z którymi rozmawiałam do tej pory byli właśnie dziennikarze informacyjni. Mówili, jakby nie mieli świadomości upływającego czasu. Byłam tym zdziwiona.

A bywasz zaskoczona plotkami? Czytasz komentarze na swój temat? Wcześniej program współprowadziła Agnieszka Szulim razem z Tomaszem Kammelem.

1 Comment

Add Yours

Komentuj, nie hejtuj