Anna Wyszkoni

Podekscytowanie i szczęście. Płyta wygląda tak, jak chciałam. Jestem dumna z tego albumu i z całą odpowiedzialnością oddaję nowy krążek w ręce publiczności.

Na szczęście struny głosowe zostały ocalone. Owszem niewątpliwie bałam się, co będzie dalej. Jestem wdzięczna lekarzom, którzy zadbali o to, aby wszystko odbyło się w jak najbezpieczniejszy dla mnie sposób.

Na okładce nie widać Twojej twarzy tak do końca.

Bardzo podoba mi się naturalność tego zdjęcia. To absolutnie nie pozowana sytuacja. Pojawia się naturalny i spontaniczny uśmiech. Miałam pewne obawy, że będzie protest od strony wytwórni, wydawcy. Mówi się, że lepiej jak widać twarz artysty na okładce, ale na szczęście wszystkim się spodobała.

Czego najbardziej brakowało Ci w trakcie choroby. Koncertów?

Tak naprawdę to zrobiłam sobie bardzo krótką przerwę. Nie koncertowałam tylko dwa miesiące. Potrzebowałam tego czasu, żeby pozbierać myśli. Później przeszłam operację. Po 3 i pół tygodnia wróciłam na scenę. Dzisiaj przyznaję, że za szybko, nie byłam jeszczewtedy gotowa.

Skąd ten pośpiech?

Taki mam charakter. Nie lubię się zatrzymywać. Dzisiaj już wiem koncerty mogą poczekać, ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałam. Dzisiaj jestem trochę mądrzejsza. Wiem, że nic nie ucieknie i nikomu nic się nie stanie, jeśli zrobię sobie tydzień przerwy i wyjadę z dziećmi albo nawet sama gdziekolwiek, żeby odpocząć i zebrać myśli, świeżą energię, którą potem będę się dzielić na scenie.

Szukałaś pomocy u szamana na Bali.

Tak, ale już podczas tej wizyty wiedziałam, że to nie jest poważna sytuacja. Nie czułam, żeby traktował mnie poważnie. Najlepsi szamani nie bawią się w „leczenie” turystów, są znani tylko w swoim otoczeniu i rzeczywiście mają niezwykłe zdolności. Ja na takiego szamana nie trafiłam.

Skąd taka chęć szukania pomocy?

Jeżeli jesteś w takim momencie życia i tak zdesperowana, to szukasz ratunku wszędzie. Akurat miałam taką możliwość, chciałam zobaczyć jak to wygląda.

Jednak racjonalizm wygrał z irracjonalizmem?

Wygrał. Wprawdzie szaman powiedział, że będzie pięknie i cudownie i tutaj miał rację, ale pewnie mówi to wszystkim. Jestem szczęśliwa, spełniona i trzymam w rękach moją nową płytę.

Planowałaś wydać płytę wcześniej, zanim dowiedziałaś się o chorobie. Czy miałaś już jakieś utwory?

Byłam w trakcie tworzenia materiału. Miałam już kilka kompozycji, do których nie miałam jeszcze tekstów. Nagle w moim życiu wszystko się przewartościowało. Wszystkie teksty zostały napisane już po mojej chorobie.

Co jest największą ostoją w Twoim życiu?

Rodzina i dom. Na pierwszym miejscu stawiam moje dzieci. Dla nich jestem wstanie poświęcić wszystko. Na szczęście nie ma takiej potrzeby. Moje dzieci rozumieją moją potrzebę śpiewania, realizowania się w muzyce. Owszem z pewnością chciałyby nieraz, żebym została w domu, ale mają świadomość, że nie zawsze jest to możliwe. Cieszę się, że akceptują moja pasję i nie budzą we mnie wyrzutów sumienia.

Czy jesteś dla nich wymagającą czy wyluzowaną matką?

Cierpliwą i raczej wyluzowaną mamą. Oczywiście bywam także wymagająca, ale staram się nie popadać w paranoję. Nie chcę oczekiwać od nich rzeczy, na których im samym nie zależy. Wszystko jest w nas i to nam samym musi przede wszystkim zależeć. Gdyby ktoś wymagał ode mnie czegoś, do czego sama nie jestem przekonana, to nie potrafiłabym spełnić tych oczekiwań.

Ogólnie masz wizerunek ciepłej, uśmiechniętej osoby. Czy jest coś, co potrafi Annę Wyszkoni doprowadzić do furii?

Pewnie, że jest. Nie zawsze się uśmiecham. Mam w sobie dużo  cierpliwości, ale mam też momenty zwątpienia, złości. Czasem denerwują mnie przysłowiowe skarpetki rzucone na podłodze…:)

a zawodowo, współpraca z ludźmi. Jest rzucanie mięsem?

Nie, ponieważ przy tworzeniu płyty artyście towarzyszy pewna forma euforii. Współpracuję z muzykami, którym również udzielają się te pozytywne emocje. Bardzo dobrze się rozumiemy, jesteśmy fajnym towarzystwem i to słuchać na tej płycie. Jest dużo emocji, nie są to puste, wyprodukowane dźwięki.

„Nie chcę Cię obchodzić” to bardzo melodyjny utwór.

Bardzo lubię takie melodyjne piosenki. Nie lubię tzw. modnych, elektronicznych klimatów. Sięgam raczej po tradycyjne. Lubię jak na instrumencie gra żywy człowiek, używa do tego własnych rąk, palców, talentu i to wszystko jest po prostu naturalne.

Powstał również bardzo wymowny teledysk do tego utworu.

Bardzo go lubię. Jak patrzę na siebie w tym teledysku, to widzę pewną siebie kobietę, która wie co chce powiedzieć.

I to widać w Twoim spojrzeniu na samym początku. Czy to Twoja wizja?

Propozycja ekipy z Wrocławia, firmy Pascal Production, z którą współpracowałam także przy innych teledyskach. Bardzo dobrze nam się pracuje, wszyscy mają głowy pełne wspaniałych pomysłów. Fajne jest to, że na planie, pomimo, że teledysk ma jakiś scenariusz, to wciąż pojawia się dużo spontanicznych sytuacji.

Czy po wydaniu tej płyty poczułaś ulgę?

Komentuj, nie hejtuj