Anna Karczmarczyk. Wywiad

"Zawsze byłam kotem, który chodził własnymi ścieżkami" - opowiada aktorka Anna Karczmarczyk. Dlaczego wciąż uczy się zuchwałości? Wywiad dostępny tylko na Prestige Bag News!

Anna Karczmarczyk wywiad

Nieraz. Nie mogę powiedzieć, że było łatwo w tamtym czasie, ale mam mądrych rodziców, rodzeństwo i przyjaciół. Udało mi się zbudować więzi i relacje, które są dla mnie ważne, i które trzymają mnie w trudnych sytuacjach przy życiu. Teraz mam także męża, który jest dla mnie olbrzymim wsparciem i opoką.

Ważna jest stabilizacja i równowaga w życiu prywatnym.

I kręgosłup moralny. Bardzo łatwo było uciec i odpłynąć po „Galeriankach”. Poczuć się gwiazdą i balować na imprezach. Choć pokus było wiele, stwierdziłam, że nie chcę tak żyć. Nie chcę zostać gwiazdką jednego filmu. Dlatego mozolnie z olbrzymimi kłodami pod nogami boksowałam się każdego dnia, żeby iść dalej. Budowałam swoją skorupę do świata. Bo kiedy jesteś młodą dziewczyną, jedziesz tramwajem, a wszyscy krzyczą do ciebie „galerianka” czujesz się nie swojo.

Duże doświadczenie, w tak młodym wieku. Jak teraz na to patrzysz z perspektywy czasu?

Byłam bardzo odważna, ale nie żałuję. Ktoś zawsze mówił, daj sobie szansę. I dałam.

Często mówiłaś w wywiadach, że ten film zmienił Twoje życie.

Prawdopodobnie nie poszłabym do akademii teatralnej gdyby nie „Galerianki”. Zaczęłam mocną rolą, zgłębiałam różne skrajne emocje. Pamiętam jak kilka miesięcy odchorowywałam, „wychodzenie” z roli Alicji. Postaci dziewczyny, która była smutnym, zastraszonym brzydkim kaczątkiem powoli odnajdującym w sobie siłę do walki o siebie. Prywatnie byłam jej odwrotnością. Przebojową dziewczyną, z długimi kręconymi włosami. Jednak gdzieś tam głęboko musiałam skrywać w sobie smutek, który wyciągnęła ze mnie reżyserka Kaśka Rosłaniec. Musiała go zauważyć skoro dała mi tę rolę. Dopiero po jakimś czasie, powolutku zaczęła powracać moja życiowa energia sprzed filmu.

Zobacz, ta rola utrwaliła się na tyle mocno w pamięci, że rozmawiamy o niej nawet po 10 latach.

Wydaje mi się, że ten film do tej pory jest ważny społecznie. I wtedy i dziś, konsumpcjonizm jest tak ważny dla młodych ludzi, że potrafią sprzedać swoją duszę. Nie ma co ukrywać ten film jest bardzo trudny. Pamiętam jak całą klasą pojechaliśmy na wycieczkę do kina Atlantic. Weszliśmy wszyscy na salę z dobrą energią, popcornem. Dostałam nawet prezent, na który złożyła się cała klasa. Myślę, że nie spodziewali się tak mocnego filmu, nie przypuszczali, że takie rzeczy mogą dziać się na świecie. Wyszliśmy w ciszy.

Odczuwasz jakiekolwiek piętno tego filmu?

Już nie. Największe piętno odczułam zaraz po filmie. Zostałam wykluczona przez branżę, nie byłam zapraszana na castingi. Dochodziły do mnie różne słuchy, co było bardzo przykre. Z jednej strony dzięki cudownej reżyserce i całej ekipie udało się stworzyć  ciekawą i realistyczną postać, a z drugiej strony na końcu dostałam wielkiego plaskacza w twarz od branży. Na szczęście w pewnym momencie otrzymałam szansę od Macieja Pieprzycy i zagrałam w „Chce się żyć”. Lubię filmy, które o czymś mówią. Zwłaszcza o miłości, bo o nią w życiu chodzi.

Anna Karczmarczyk wywiad Prestige Bag News
wywiady Prestige Bag News
Anna Karczmarczyk wywiad
Anna Karczmarczyk – wywiad

Później było już tylko z górki?

Później to już nie „Galerianki” były moim piętnem, lecz uroda. Cały czas walczę z łatką „za ładna”.

Słowo „za ładna” może być krzywdzące?

Jest bardziej krzywdzące niż przeciętna, zwykła. Bo co to znaczy być „za jakimś”? Dla mnie nie ma ludzi brzydkich i ładnych, każdy z nas jest po prostu inny, a przez to interesujący. Kanon piękna cały czas się zmienia. Popatrzmy na kobiety Rubensa, a kobiety Modiglianiego? Poza tym każdemu podoba się coś innego i nie o urodę w tym wszystkim chodzi. Każdy bez względu na urodę przeżywa podobne problemy.

Przeciętność byłaby dla ciebie lepsza w kontekście ról?

Nieraz budziłam się nad ranem i mówiłam, boże jak bardzo chciałabym być przeciętna. Kiedyś rozmawiałam z Beatą Tyszkiewicz i powiedziała mi, że będę miała ten sam problem co ona; „Na przykład, gdy idzie ulicą kobieta ludzie patrzą i mówią: O! ładna dziewczyna! Po prostu. A my? Mamy przekichane, bo nie dosyć, że ładne to kojarzone z urodą arystokratek. Często to słyszę”, „No wiesz Ania nie możemy skupić się nad tym, co masz do przekazania, bo oceniamy twoją urodę”. Później powoli zaczęłam godzić się z tym, co mam.

To ich problem.

Ale to oni decydują.

Co na to mąż? Rozumie wszystkie troski?

Komentuj, nie hejtuj