
Może i tak:). Być może to było coś, co go interesowało we mnie.
Czy zawód Twojego męża bardzo rzutuje na twoje życie codzienne?
Samo aktorstwo nie rzutuje. Dla Kuby to jest po prostu praca i nie przenosi jej do domu. Oczywiście jak są znaczące sytuacje to analizujemy i decydujemy razem. Wyjątkiem są nowe projekty, które przeżywa. Tak, jak ostatnio przy okazji serialu „Strażacy” – był bardzo zaangażowany. Ale ogólnie Kuba nie przenosi negatywnych emocji z pracy. Zazwyczaj to ja, jak ta prawdziwa baba wkurzę się i rozryczę, gdy na przykład mam spięcie z koleżanką z pracy. Ale wtedy Kuba tłumaczy mi, że każdy może mieć gorszy dzień, muszę to zrozumieć.
Ciekawe podejście. Wyrozumiałe, ale niekiedy chyba irytujące:)
Kuba jest wyjątkową osobą, jeśli chodzi o podejście do życia. W takich sytuacjach tłumaczy, że to ja powinnam załagodzić spór. A ja wybucham, dlaczego to ja znowu pierwsza muszę wyciągnąć rękę. I dalej tłumaczy, że jestem dobrą osobą itd. Czasami naprawdę, jakby tak posłuchać to brzmi jak sekta:). Ale po 7 latach tzw. „prania mózgu” zaczyna się w to wierzyć. Muszę przyznać, że jednak takim podejściem zaraził mnie ogromną dozą optymizmu.
Oboje jesteście w show-biznesie. Zastanawiam się, dlaczego nie zdecydowaliście się na ślubną sesję okładkową w magazynie?
W naszym środowisku medialnym istnieje przeświadczenie, że jak już raz dasz coś od siebie mediom, to później mają przyzwolenie do tego, żeby wnikać głębiej w życie prywatne.
Czy to zależało od tego, że jesteś z branży dziennikarskiej?
Nie. Uznaliśmy, że tak bardzo cenimy swoje życie prywatne i na tak na serio traktujemy siebie nawzajem i ten związek, że to nie jest pod publikę. Zwłaszcza, jeśli do związku podchodzi się z szacunkiem i chce się budować coś prawdziwego. Natomiast absolutnie nie krytykuję innych ludzi. To wynika bardziej z przykrych komentarzy, które spotkały osoby, które się zdecydowały.
Kuba jest wyjątkową osobą, jeśli chodzi o podejście do życia. W takich sytuacjach tłumaczy, że to ja powinnam załagodzić spór. A ja wybucham.
Chociaż publikacji w Internecie z uroczystości nie udało się uniknąć. Paparazzi osaczyło?
Byłam w szoku co się tam działo. Ledwo zdążyłam wyjść z samochodu, a przed oczami już miałam błyski fleszy. Pamiętam, że jedyne co zdążyłam powiedzieć, to czy mogę przejść, bo mam zaraz ślub.
Piszesz dla branży modowej, już sobie wyobrażam ile nocy nie przespałaś, aby wybrać tę jedyną suknię.
To zabrzmi strasznie, ale nie jestem taką typową kobietą. Wygląd i kształt sukienki naprawdę nie był dla mnie problemem, który spędzał sen z moich oczu. To moja siostra – moja świadkowa – mobilizowała mnie, abym jak najszybciej określiła się, co do wyglądu sukni.
Ale była ta wymarzona?
Tak, ale dużo czasu minęło zanim ujrzałam ją w salonie Violi Piekut. Chciałam, aby suknia była taka jak ja – konkretna, bezpośrednia, twarda. Nie chciałam zwiewnej i lekkiej. Wręcz odwrotnie. Chciałam masywną z kontrafałdami, kieszeniami. Taką trochę z pazurem, elementem buntownika.
Jesteś buntownikiem?