Magdalena Szymczak. Wywiad

Wywiad z psychologiem włosów, trychologiem i autorką książki „Jak budować zdrowe nawyki? Praktyczna psychologia dla każdego”.

Po włosach na pierwszy rzut oka mogę stwierdzić czy zmagasz się z łysieniem plackowatym, androgenowym lub innymi typami łysienia. Na pewno się nie zmagasz. Gołym okiem widzę jedynie włos zewnętrzny, czyli martwą część, a nie żyjącą. Jestem w stanie również powiedzieć, czy twoje włosy potrzebują dodatkowej pielęgnacji, czy są zniszczone, czy nie. Natomiast nie jestem wstanie powiedzieć, czy twoje włosy są pod wpływem działania stresu. Widoczność tego procesu można by było zaobserwować dopiero w obrębie żywej części włosa, czyli opuszki i brodawki włosa, do której dochodzą naczynia krwionośne. Cała sieć naczyń włosowatych zacieśnia się w momencie, gdy odczuwamy stres. My tego nie widzimy, możemy tylko czasami poczuć. Stres dosięga każdego. Gdyby zawsze powodował wypadanie włosów wszyscy chodzilibyśmy łysi. Niektórzy mogą mieć predyspozycje genetyczne do nadwrażliwości meszków włosowych, co może skutkować większym wypadaniem. Wizualnie mogę ocenić łuskę, czyli tarczę ochronną dla włosa przed czynnikami zewnętrznymi –  wiatrem, czesaniem. Ogólnie nasz włos składa się z kilku warstw łusek, od 4 nawet do 12. Częste farbowanie, rozjaśnianie może powodować, że te warstwy będą coraz bardziej się wykruszać. Włos będzie stawał się coraz cieńszy i delikatniejszy. Stosując odżywki jesteśmy wstanie wygładzić łuski, poprawić stan wizualny. Osoby z falowanymi, kręconymi włosami mają bardziej rozchyloną łuskę, ich ułożenie i pielęgnacja będzie wymagać większej pracy. Ktoś może powiedzieć, że używa przez całe życie jednego szamponu i nie ma problemu z włosami. Inna osoba przez całe życie musi z nimi walczyć. Każda tarcza ochronna kiedyś się zużywa, jednak dużo zależy także od uwarunkowań genetycznych.

Magdalena Szymczak – wywiad

Jesteś psychologiem włosów. Wspominasz w książce, że sama wykreowałaś nazwę zawodu. Skąd taka potrzeba?

Na co dzień pracuję z osobami, które zmagają się z utratą włosów. Widzę jak to wpływa na ich całe życie prywatne i zawodowe. Włosy są naszym naturalnym ubiorem, w momencie gdy zostajemy tego pozbawieni, wpadamy w stany depresyjne. Nie ukrywajmy, włosy kojarzą się ze zdrowiem, płodnością, seksualnością. Zwłaszcza kobiety tracąc swój naturalny atrybut czują się ograbione, jakby pozbawione części swojego ciała. Wstydzą się o tym rozmawiać, nie radzą sobie z tym. Najtrudniej jest w skrajnych sytuacjach i nikłych szansach na ich odzyskanie. Pojawia się poczucie wielkiej niesprawiedliwości do świata.

Pomagasz wielowymiarowo.

Od początku chciałam stworzyć miejsce, w którym odpowiem na każdą potrzebę włosową. Łącze swoją wiedzę. Tam, gdzie mam możliwość regeneracji włosów wprowadzam trychologię – wspieram okresowe wypadanie włosów, edukuję, dbam o stronę wizualną. Bywa również tak, że osoby tracąc włosy na zawsze, potrzebują jednak tzw. protezy, dlatego projektuję niechirurgiczne uzupełnienia włosów. Ustalam parametry takie jak gęstość, kierunek osadzenia włosów, przygotowuję włosy na indywidualne zamówienia. Dostarczam jakby narzędzie zastępcze w 100% stworzone z naszych naturalnych polskich włosów. Dużą wagę przykładam do tego, żeby pracować z trichotillomanią, nawykiem wyrywania włosów.

Na początku sądziłam, że osoby z przypadłością wyrywania włosów robią to na skutek traumy. Jednak odpowiada za to jeden gen?

Tak, jeden gen odpowiada za to, że wyrywamy włosy z głowy. Kojarzymy tę przypadłość z autodestrukcją czy zaburzeniami psychologicznymi, bo wyrywając włosy czujemy ból. A my z natury nigdy nie chcemy robić sobie krzywdy. Natomiast osoby z trichotillomanią w pewnym momencie swojego życia mogą odkryć, że robią to, aby się odprężyć.  

Czyli osoba, która posiada ten gen, gdy wyrywa włos czuje przyjemność? Jeżeli ja nie mam tego genu czuję ból.

Tak dokładnie. I osoba z trichotillomanią odczuwa bardzo dużą przyjemność. Nie można tego bagatelizować, zwłaszcza u dzieci. Niektórzy mogą mieć tendencję do obgryzania paznokci czy skórek, a osoby z trichotillomanią mogą mieć odruch wyrywania, a nawet zjadania całego lub części włosa (np. cebulki). Nasz organizm nie strawi włosów, będą zalegać i powstaną tzw. trichobezoary. Z tego powodu możemy nawet umrzeć.

Trichotillomania może objawić się już w wieku dziecięcym. Musi jednak zaistnieć jakaś sytuacja, która uaktywni to schorzenie?

Komentuj, nie hejtuj