Olga Kalicka. Wywiad

Spektakl „Za jakie grzechy” dał mi bardzo dużo dobrego w trudnym momencie życia – opowiada Olga. Rozmowa, która – od temperamentnej roli po kwiecistą sukienkę – poniesie nas w głąb siebie.

Tak, dzisiaj ma swoją premierę u nas na stronie internetowej.

Moją uwagę zwróciły jej bardzo intensywne kolory.

Stawiamy na kolory, bo bardzo wierzę, że mogą dodawać energii i pewności siebie. Razem z moją wspólniczką i wieloletnią przyjaciółką Karoliną namawiamy kobiety, żeby nie bały się kolorów. Ostatnio w Hotelu Europejskim odbył się naprawdę wyjątkowy event dla kobiet ze świata biznesu. Zaraz po pokazie naszej marki Rêves bardzo dużo kobiet podchodziło do wieszaków właśnie z naszymi ubraniami, a nie z tymi stonowanymi. Jedna z pań podeszła i powiedziała, że zawsze nosi czarne marynarki, a u nas w gablocie wisiała taka przepiękna pomarańczowa. Zwróciła na nią uwagę. Namówiłam ją, żeby przymierzyła – i „wow”, bardzo do niej pasowała. Miała krwistoczerwone usta i w połączeniu z pomarańczowym tryskała energią. Inna kobieta. To naprawdę wiele zmienia.

Czasami wpadamy w pewien schemat. Czarna klasyka pasuje do wszystkiego i jest nam z tym wygodnie, bo nie martwimy się, co z czym łączyć. Ale to jest trochę zdradliwe, bo jesteśmy w szablonie, nie widać naszej osobowości.

Czarny jest ciężkim kolorem, odbierającym energię. To, co powiedziałaś, jest dla mnie najważniejsze – żeby ubrania, które nosimy, świadczyły o naszej osobowości. Jeżeli jest w nas trochę szalonej energii, dlaczego by nie postawić na bardzo temperamentny kolor? Wyznajemy zasadę kapsułowej garderoby. Do większości printów możesz założyć czarne buty i czarny płaszcz, ale pod spód załóż kolor! Bo to on doda ci energii i sprawi, że będziesz się czuła wyjątkowa. Wyróżnisz się z tłumu. Pokażesz: „Tak! Ja mam na to siłę, bo lubię swoje życie. Chcę być też widzialna, nie chcę być obojętna. Nie chcę przechodzić w metrze czy przez pasy i być niezauważalna. Nie chcę. Jestem kobietą, mam swoją siłę i swoją wartość. I podkreślam to”.

Olga Kalicka – wywiad

Chociaż to wymaga odwagi: chcieć być zauważoną. Załóżmy, że siedzisz na spotkaniu, gdzie wszyscy są ubrani na czarno. Będą patrzeć na Ciebie, bo jesteś jedyna w tej pomarańczowej marynarce. I musisz być na tyle pewna siebie, żeby nosić takie kolory.

Tak, natomiast często rozumiem to na opak. Kiedy brakuje Ci tej pewności siebie, pomóż sobie swoim strojem. Nie bez powodu jest tak, że kobiety malują się i robią fryzury. W ten sposób chcemy poczuć się lepiej i OK. Jednak najważniejsze jest to, żeby budzić się rano i kochać siebie tak samo bez makijażu i z nieuczesanymi włosami, jak w makijażu i fryzurze. To jest bardzo trudne, wymaga ciężkiej pracy nad sobą. W przypadku wielu osób oznacza parę lat terapii, tak jak w moim, gdzie uczysz się tej miłości do samej siebie niezależnie od okoliczności. Takie momenty, kiedy umaluję się, uczeszę, pięknie wyglądam, dodają mi atrakcyjności. Uwielbiam poświęcić na to chwilę i robię to tylko i wyłącznie dla siebie, bo mnie to cieszy.

Powiedziałaś, że musiałaś nauczyć się pewności siebie. Występujesz na scenie od dziecka, wychodzisz ze swojej strefy komfortu przez tyle lat. A jednak tej pewności siebie zabrakło?

Nie tyle chodzi mi o pewność siebie, co o miłość do samej siebie. I taką akceptację samej siebie. Trzeba to trochę rozgraniczyć. To, co dzieje się na scenie, jest na scenie, a to, co w życiu, jest w życiu. Rzeczywiście od dziecka grałam, występowałam przed ludźmi, i w tej sferze aktorskiej czułam się jak ryba w wodzie. To jest absolutnie prawda i do tej pory tak mam. Natomiast jest też sfera życia prywatnego, życia matki, wyzwań, którym muszę stawiać czoła każdego dnia. Czasami jest tak wiele sytuacji w życiu, które mogą podcinać skrzydła…

Jak zatem uczyć się tej miłości, gdy mamy podcięte skrzydła?

Dużo czasu zajęło mi, aby się nauczyć, że nie zawsze musi być dobrze. Jeżeli czasami jest niedobrze, to też jest OK. Jak czasami nie czuję się dobrze sama ze sobą, to jest OK. Jeżeli czasami czuję się niewystarczająca, to nie jest to wina ludzi dookoła, którzy sprawili, że tak się czuję, tylko to jest moja praca, którą mam do wykonania. I to jest długi proces, ale bardzo potrzebny. Uważam, że każdy z nas obowiązkowo powinien przejść w swoim życiu taką terapię. Dowiadujesz się, kim ty w ogóle jesteś, czego chcesz od życia. Co w sobie lubisz, czego nie akceptujesz, a chciałabyś akceptować, jak się tego nauczyć, jak zbudować miłość do samej siebie.

Czego chcę od życia… To chyba jedno z najtrudniejszych pytań?

Komentuj, nie hejtuj