Paweł Małaszyński

Wywiad z aktorem i wokalistą zespołu Cochise o dwoistości natury i celebrowaniu życia.

Paweł Małaszyński – wywiad z aktorem i wokalistą zespołu Cochise o dwoistości natury i celebrowaniu życia. Wrażliwy artysta, rockowy frontman. Dwa różne oblicza, które wzajemnie się uzupełniają. Nigdy nie definiował słowa sukces, pomimo ogromnej popularności jaką przyniosły mu różnorodne role na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Dziś, dojrzalszy o kolejne doświadczenia coraz wyżej podnosi sobie poprzeczkę. Co próbuje przekazać piątym albumem „Swans&Lions”? Co jest dla niego najważniejsze?

WYWIAD

„Swans&Lions” – mroczniejsza odsłona twojej natury. Bardziej fascynująca?

Mroczność od zawsze bardziej fascynowała człowieka. Jest ciekawsza, nieodgadniona, tajemnicza. Ja z moim mrokiem żyję w symbiozie. Kumplujemy się. Wpadam do niego od czasu do czasu. On też podobnie jak ja nie lubi samotności. Mam w sobie mrok, który staram się łączyć z różnymi źródłami natchnienia w zależności od chwili i sytuacji co wcale nie oznacza, że jestem osobą pesymistyczną i destrukcyjną. Mam bardzo mocno wypracowane życiowe priorytety, które mnie napędzają, wręcz można powiedzieć, że celebruję życie. Jestem fanem wszystkiego, co z nim związane. Odnajduję w nim zarówno jasne jak i ciemne strony, które łączą się, tworzą jedną całość.

Swoją muzyką, tekstami próbujesz wiele przekazać. Czy również zamanifestować?

W dzisiejszych czasach manifesty są najczęściej niebezpieczne lub śmieszne. Ja staram się stać po środku. Tu chodzi o szczerość i prawdę. W tekstach Cochise staram się mówić jak jest, jak ja to widzę… bez kolorów… to uczciwe. To moje własne spojrzenie na świat i ludzi, którzy mnie otaczają. To moja wersja zdarzeń. To moja interpretacja. Bez filtrów, może z odrobiną metafor, niedopowiedzeń, półcieni i symboliki.

Zastanawiająca jest symbolika tytułu – łabędź i lew.

Kiedy nagrywaliśmy płytę przechodziłem trudny okres w swoim życiu. W tytule odniosłem się do gwiazdozbiorów i do samego znaczenia tych zwierząt w różnych mitologiach. Tytułowy łabędź to ucieleśnienie niewinności, światła oraz tajemnicy oznacza transformację. Lew natomiast to siła, władza i niezależność. 

Najpierw niewinność, a potem siła czy odwrotnie? W końcu najpierw można być silnym, a potem niewinnym.

Pewien splot zdarzeń i sytuacji może przeobrazić naszego łabędzia w lwa. W to nie wątpię. Z drugiej jednak strony może się okazać, iż nasza bestia w postaci lwa jednak potrafi kochać. Dwoistość. Przewrotność.  Wszyscy siedzimy w swoich własnych pułapkach. Nie ważne z kim przegrywamy, ważne by nie przegrać ze sobą, a Ci którzy pędzą przez życie z opuszczonymi przyłbicami najczęściej nie widzą wrogów za swoimi plecami. Mądre i ponadczasowe. Przez lata wypracowałem w sobie mocny instynkt przetrwania. Ważne jest dla mnie to, co tu i teraz. Staram się być niezaangażowanym obserwatorem tego, co się dzieje wokół mojej osoby i dawno przestałem oczekiwać czegokolwiek od kogokolwiek.

Przyjmujesz wszystko na chłodno, bez emocji?

Chciałbym. Czasami jestem jak otwarta książka, łatwo mnie odczytać. Tylko wtedy kiedy chce i nie ukrywam tego.

Paweł Małaszyński wywiad

Otoczenie widzi i wyciąga poprawne wnioski?

Na pewno nie jest ślepe. Widzi i analizuje co się dzieje, a potem interpretuje tak jak podpowiada mu intuicja, zdrowy rozsądek i to wcale nie musi się zgadzać z prawdą ukrytą na obrazie… i ma do tego prawo. Mamy demokracje. Chyba.

Tak mówią. Wierzysz, że muzyka obroni się sama. Zakładasz optymistyczny scenariusz.

Zawsze zakładam na odwrót, pesymistycznie. Mniej boli. Cochise nie traktuje muzyki z jakimś zimnym wyrachowaniem. Jesteśmy gdzie jesteśmy. Jesteśmy kim jesteśmy i gramy to co gramy. Muzyką staramy się otwierać drzwi, które są zamknięte. Każda muzyka ma własną duszę i jestem jej wierny. Ofiarowuje nam wolność.

Mówi się, że każdy artysta musi odegrać na scenie swoje – wiele koncertów mniejszych, większych. Musi wypracować ten sukces.

Sukces? Mówią, że bez pracy nie ma kołaczy…., ale ja nie mam recepty na sukces. Być może też nigdy nie doświadczyłem sukcesu w moim rozumieniu tego słowa. Owszem, wszystkim może się wydawać, że jest inaczej, ale tak jak mówiłem wcześniej … interpretacja wcale nie musi się zgadzać z prawdą ukrytą na obrazie. Nie staraj się szukać odpowiedzi na pytanie „…co artysta miał na myśli?” Ja nazywam to „spełnieniem”.

….a sława, rozpoznawalność? Czy to jest sukces? 

Rozpoznawalność? Tak… to miły, a czasem uciążliwy dodatek. Nie neguję tego, co zrobiłem, ale całe życie poszukiwałem, poszukuję i będę poszukiwał spełnienia. Nie sukcesu. Spełnienia. Pytasz czym jest sukces? Myślę, że to utopia. Iluzja sukcesu oddala od rzeczywistości. Ja wyżej stawiam sobie poprzeczki.

W 2005-2008 roku byłeś u szczytu popularności. Na topie! Zdobyłeś wówczas Telekamery, Viva Najpiękniejsi.

Tak. Zagrałem w paru serialach, które okazały się bardzo popularne. To był bardzo ciekawy poligon skrajnych doświadczeń. Z perspektywy czasu bardzo miło go wspominam. Dużo fajnej, ciężkiej pracy. „Oficer”, „Magda M”, „Tajemnica Twierdzy Szyfrów”, „Twarzą w twarz”. Trochę tego było. Dużo wspaniałych spotkań, przyjaźni, wspomnień. Cały czas wierzę, że to co najlepsze jeszcze przede mną. Niestety w tym zawodzie nie wszystko zależy od nas. 

Paweł Małaszynki wywiad
Paweł Małaszynki wywiad

Raz na fali, a raz nie –  można stracić grunt pod nogami?

Nie wiem, nigdy go nie straciłem. Przynajmniej tak mi się wydaje. Wiedziałem, że okresy ciszy czy wypalenia, znudzenia w moim zawodowym życiu nastąpią i zawsze zdawałem sobie z tego sprawę. Jak ten przysłowiowy „latający holender” – przychodzą takie dni, że dostajesz wiatr w żagle i mkniesz przez wszystkie fale, burze i sztormy. Jest fantastycznie. Czujesz, że żyjesz, a potem przychodzą kolejne dni, miesiące, lata kiedy wiatru nie ma. Załoga się wykrusza. Ludzie odchodzą. Są jak chorągiewki. Nieliczni, prawdziwi zostają. Oczywiście, wolałbym codzienne wzburzone morze propozycji, które mnie interesują. Każdy aktor o tym marzy. To naturalne, taką mamy pracę, dlaczego miałbym z tego rezygnować. Niestety czasem jest inaczej i musisz nauczyć się z tym żyć.

Co pomaga w tych trudnych chwilach?

Ratują mnie codzienne, zwyczajne obowiązki – męża, ojca, człowieka teatru. Gdybym nie miał takiej podstawy prawdopodobnie zwariowałbym, ale z każdej sytuacji wyciągam wnioski i szukam rozwiązania. Nowej, innej drogi. Całe życie będę próbował zrozumieć siebie i błędy, które popełniam. Całe życie będę próbował zrozumieć świat. Życie nie jest idealne. Nikt nie jest idealny. Moim największym przekleństwem jest szczerość i intuicja.

Intuicja to raczej zaleta. Zawodzi?

2 Comments

Add Yours

Komentuj, nie hejtuj