
Tak, ale pamiętam, że jako dziecko, nigdy nie byłam zainteresowana zabawą z dziećmi. Zawsze chciałam występować i to mnie absolutnie pochłaniało. To chyba była i jest odskocznia od prozy życia codziennego.
Ale nie zabrało Ci to w jakiś sposób dzieciństwa?
Zabrało. W miarę beztroski czas spędzałam na działce nad Narwią. Ale mam też pamiętniki z tamtego czasu. Bardzo przeżywałam swoje zawodowe poczynania, bardziej niż cokolwiek innego.
Zatem to nie była ambicja rodziców?
Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek zmuszali mnie do czegokolwiek, i chyba nie dałabym się zmusić. Nie znaczy, że nie miałam etapu buntu. Chodziłam do szkoły baletowej i już jako 13-latka występowałam w Teatrze Wielkim razem z dorosłymi osobami. Widziałam, jak smutne były primabaleriny. Poświęcały się fizycznie i psychicznie tej pracy, a pomimo to, w wieku 35 lat dziękowano im za współpracę. Okrutny zawód. Wiedziałam, że nie chcę podążać tą drogą, odcięłam się od środowiska baletowego.
I co dalej?
Wtedy, jeszcze przez rok chodziłam do szkoły brytyjskiej w Warszawie, potem wyjechałam na pół roku do szkoły językowej w Londynie. Następnie pojechałam do Nowego Jorku, tam skończyłam liceum, zdałam maturę. Potem były studia, praca i w sumie mieszkałam tam przez 11 lat.
Chciałabyś wrócić do Nowego Jorku?
Kto wie, może jeszcze tam wrócę. Mam tam agencję aktorską, mam też pozwolenie na pracę . To wyjątkowe miejsce dla artystów.
Jakie jest Twoje marzenie?
Aby zawsze marzyć.

Rozmawiała: Iwona Gielecińska
Zdjęcia: Patrycja, Piżmak Studio