Marta Ścisłowicz. Wywiad

Marta Ścisłowicz w odważnej roli carycy Katarzyny. Dlaczego zdecydowała się rozebrać na rzecz sztuki?

Zdarza się, że widzowie są zbulwersowani, oburzeni. Ich reakcje bywają przesadne.

Marta Ścisłowicz gra w popularnych polskich serialach. Na wiosnę ruszy nowa produkcja z jej udziałem – serial Strażacy. Marta zagra jedną z głównych ról. Wcieli się w postać kobiety odważnej i niezależnej. Aktorka, sama również w życiu podejmuje odważne gesty. Nie dajcie się zwieść, że Marta gra jedynie role grzecznych postaci. To aktorka wszechstronna, która nie wyznacza sobie granic własnych możliwości. Grając carycę Katarzynę obnażyła się przed widzami, dosłownie i w przenośni. Jak bardzo rola carycy wpłynęła na jej karierę? Nagradzana wielokrotnie za tę rolę mogłaby powiedzieć już dość tego rozbierania. Ile jest wstanie znieść dla sztuki? Zapytałam. Przeczytajcie wywiad z Martą Ścisłowicz.

Marta Ścisłowicz aktorka

Czy wraz z graniem kolejnego spektaklu Carycy Katarzyny jesteś mniej skrępowana na scenie?

Myślę, że tak. Ale będąc na scenie, nie myśli się już takimi kategoriami.

Rozebrałaś się 47 razy?

Nawet dużo razy więcej (śmiech), bo również na próbach generalnych.

Na próbach też trzeba?

Trzeba sprawdzić, czy jesteś wstanie z tym funkcjonować.

Była próba generalna, rozebrałaś się po raz pierwszy… i ?

W momencie, kiedy to już się dzieje nie myślisz kategoriami racjonalizmu, nie analizujesz tego we własnej głowie, to jest impuls. Ja wiedziałam po co to robię. Najtrudniejsze było dla mnie odsłanianie się przed widzem, ale takie emocjonalne. Nagość jest wykorzystywana w bardzo uzasadniony sposób. W całej tej historii, caryca Katarzyna wykorzystywała swoje ciało do władzy. Nagość, która jest kostiumem jedynie podkreśla takie odarcie ze schematów, konwenansów. Ale oczywiście pomimo uzasadnienia, są bariery, które każdy z nas ma. Tym bardziej, że to ciało nie jest idealne.

Właśnie, dla kobiety to nie jest łatwa sprawa, tak się obnażyć. Pomimo tego zgodziłaś się.

Tak, bo wiem, co chcę przez to opowiedzieć widzom. W spektaklu celowo opowiadamy bez takiej estetyzacji, która dzisiaj jest na każdym kroku. Wszyscy dążą do ideału. A ja mam ciało, takie jakie mam… i wraz z upływem lat będzie jeszcze gorzej, tak jak u każdego, ciało będzie się starzeć. Dlaczego by właśnie nie opowiadać o ważnych tematach bez Photoshopa? Na scenie mówimy o cielesności, chorobie, umieraniu, niedoskonałościach ciała. To mnie podkusiło, żeby zrobić taką odwyrtkę w swoim życiu zawodowym i zaproponować coś zupełnie innego. W serialu non stop jesteśmy poddawani estetyzacji.

Jak widzowie na to reagują?

Ten spektakl jest formą spotkania. Zachodzą interakcje. Zdarza się, że widzowie są zbulwersowani, oburzeni. Ich reakcje bywają przesadne. To zdarza się rzadko, ale to dużo mówi  o kondycji polskiego społeczeństwa, polskiej widowni. Uważam, że to nie jest już nic szokującego. Jest tyle nagości w dobie Internetu. Wydawałoby się, że nasze społeczeństwo nie jest pruderyjne, a okazuje się nagość to jednak jest temat.

Długo zastanawiałaś się, czy się na to zgodzić?

Ten pomysł urodził się w trakcie pracy nad tekstem. Wspólnie z reżyserem zastanawialiśmy się czy to jest potrzebne, co to wniesie. Przy okazji tego spektaklu pojawił się ciekawy temat – czy ciało (jako narzędzie aktora) – należy do mnie do aktorki, czy to ja podejmuję decyzję o rozebraniu się, użyciu takiego środka, czy należy do reżysera, który na przykład przychodzi i mówi masz zrobić to i to. Pytanie, kto ma tę władzę. Jest to złożony temat. A może robiąc taki gest, to widz ma władzę nade mną. Ten temat świetnie koresponduje z tematem ciała politycznego; używania go przez Katarzynę.

Zdaje się, że Ty masz władzę nad widzem.

Z tym bywa różnie. To jest energia prawdziwego spotkania, na zasadzie tu i teraz. Każdy wieczór jest inny. Bardzo dużo zależy od widowni, na ile jest interaktywna. Pamiętam, jedna z Pań była totalnie oburzona i wyzywała mnie od różnych na k….. Trochę mówiła do postaci, a trochę do mnie prywatnie – te dwie płaszczyzny (aktor – postać czy aktor – człowiek) często celowo w spektaklu mieszamy. Ale to, co ta Pani zrobiła, dało tak fantastyczne paliwo i tak przełamało spektakl, że na pewno nigdy tego nie zapomnę. Weszłam z nią w interakcje, zaczęłam się z nią kłócić. Przez chwilę ona miała nade mną władzę, po czym  poczułam, że nie mogę jej odpuścić i ostatecznie to ja przejęłam kontrolę nad spektaklem. I to było fantastyczne. To był też ten moment, kiedy Katarzyna dochodzi do władzy, wspaniała paralela. Ludzie na widowni to wyczuli.

Łatwo tak zapanować nad własnymi emocjami?

Trudne. Ale takie żywe spotkanie bardzo mnie interesuje. Jeżeli uprawiać aktorstwo to tylko po to, żeby było ono mocne. Takie pół środki, szczególnie na scenie, nie są dla mnie interesujące.

Czy miałaś pokusę, aby udoskonalić swoje ciało do tej roli?

Nie było takiej konieczności. Nie wymagała ode mnie tego rola. Oczywiście staram się biegać przed tym spektaklem, ale to wynika bardziej z rodzaju gotowości i dyscypliny, która jest wpisana w ten zawód. Spektakl gram regularnie. Takie chwilowe wkręty udoskonalenia ciała, czy jakieś zabiegi nie miałyby racji bytu.  Ale jak najbardziej mogłabym przytyć lub schudnąć 10 kg, gdyby pojawiła się ciekawa propozycja i rola warta takiej pracy.

Marta Ścisłowicz rozmowa

3

Mimo wszystko, nadal zastanawiam się dlaczego się na to zdecydowałaś.

Ta propozycja pojawiła się w takim przełomowym dla mnie momencie. Zanim podjęłam się tej pracy, zrezygnowałam z etatu w Teatrze w Bydgoszczy, w którym pracowałam ponad 5 lat. Miałam taki etap przemyśleń, przeformułowania swojego życia zawodowego. Czułam, że sama muszę pokierować swoją drogą zawodową. Wtedy poczułam, że albo wszystko albo nic. Mogłam zaryzykować  albo utopić się w morzu kolejnych miałkich propozycji, frustracji i nicnierobienia. Ale to nie była desperacja, zrobiłam to świadomie. Doświadczenie zdobyte w teatrze w Bydgoszczy z pewnością pozwoliło mi udźwignąć tę rolę.  Pewnie z  5 lat wcześniej nie zdecydowałabym się na taki gest. Nie byłabym na to gotowa. Znaczeniowo nie wiedziałabym jak go wykorzystać, co jest niezwykle istotne w tym spektaklu.

Myślisz, że podjęcie takiej decyzji to kwestia dojrzałości?

Myślę, że to kwestia akceptacji samej siebie, swojego ciała. Pewnie chciałabym, żeby to ciało było trochę inne, lepsze tu i ówdzie. Tak jak u każdego, pojawiają się kompleksy. Jednak chodzi tutaj również o pokazanie, że ciało pięknie oświetlone w filmie, czy sesji zdjęciowej na żywo wygląda zupełnie inaczej. Ciało nie jest idealne, nie wszyscy są jak z Photoshopa.

Jeżeli krytyk teatralny uważa, że zagrałaś nie dość wystarczająco, bo byłaś skrępowana nagością, to co sobie myślisz?

Sama nagość mnie nie krępuje; jestem tak po prostu wychowana. Jeżeli jest to konstruktywna krytyka to ją szanuję i wyciągam własne wnioski. Wiem, że w okolicach premiery krążyły takie głosy. Pamiętam kielecką premierę, która była dla mnie dużym stresem, ale nie ze względu na nagość, ale sam fakt premiery. Nowe miejsce, nowa publiczność. Wtedy z tyłu głowy zawsze pojawia się myśl, że muszę sprostać jakimś oczekiwaniom. Takie myślenie, totalnie blokuje aktora. Pojawia się wewnętrzna histeria. Walczę z tym. Staram się myśleć długofalowo, na przykład dzisiaj się nie udało, no to trzeba popracować, jutro się uda. Tylko taka praca ma sens. Lepiej powiedzieć sobie mogę wszystko, ale nic nie muszę. Wtedy uruchamia się swoboda i luz w graniu.

To uważasz, że mają rację?

Czasami tak. Oczywiście nie mówię tutaj o komentarzach w Internecie i o hejcie dla samej rozrywki. Sztuka ma to do siebie, że jest subiektywna i każdy może napisać co chce.  Mam na myśli krytykę, z której faktycznie wynikają jakieś wartościowe uwagi. Wówczas stwierdzam, że może rzeczywiście warto coś zmienić. Oczywiście staram się nie przejmować krytyką. Dostaję pozytywny zwrot od ludzi. Długo broniłam się przed założeniem zawodowego fan page na Facebooku, jednak okazuje się, że to jest fajne łącze z widzami. Odzywają się, komentują. To nie jest tak, że kończę spektakl i nie ma żadnej kontynuacji. Wręcz przeciwnie. Opisują swoje wrażenia. Widz przestaje być abstrakcją, nagle nabiera takiej realności; fajnie że to nie taka enigma.

Ogólnie grasz w tego typu spektaklach. Jak nie przeklniesz Ty skur…, to rozbierzesz się. Ale poruszasz przy tym ważne tematy, niekiedy nawet będące tematami tabu w społeczeństwie. Jest też drugi spektakl, w którym występujesz nago. Czy to również było konieczne?

W Spektaklu Towiańczycy. Królowie chmur  moja nagość to rodzaj performance. Ściągam z siebie cały kostium, zakładam go sobie na głowę i na oczy. Nic nie widzę. Zostaję ja i moje ciało. Idę w widownię, chodzę między rzędami. Widz może zareagować w taki czy inny sposób. Czekam jak to zagra. Widz może również  nie brnąć w ten performance.

Mam wrażenie, że cały ten zawód  jest tak trudny i tak nie do uchwycenia, że codziennie zmagam się z pewnymi lękami, które produkuje moja głowa.

Czy to nie jest tak, że reżyser stwierdził, że skoro udało się za pierwszym razem – bo przecież spektakl Carycy jest oblegany – to czy nie pomyślał, że może warto powtórzyć sceny z nagością?

Pomyśleliśmy, że chcielibyśmy pójść dalej z tym tematem. Oczywiście pojawiło się pytanie, co możemy jeszcze zrobić więcej. W związku z tym, że Towiańczyków, tak samo jak Carycę Katarzynę  reżyseruje Wiktor Rubin, oraz to, że autorką obu tekstów jest Jolanta Janiczak sprawia, że czuję niezwykły komfort pracy. Tworzymy pewien rodzaj teamu. Poza tym pojawiła się pewna pokusa. Po Carycy Katarzynie myślałam, że temat nagości, gdzie tyle o tym dyskutowano, nie jest już tematem, tym bardziej, że nagość  była wszechobecna w teatrze – jak Oczyszczeni Warlikowskiego czy Persona. Marilyn u Krystiana Lupy. Nie zrobiliśmy tego po to, żeby szokować. Chciałam trochę przekuć ten balon poważnych rozmów, żeby pobawić się tymi kliszami, stereotypami i powiedzieć no to właściwie, cóż to jest za temat i dlaczego się nad tym wszyscy zatrzymujemy. Wszyscy mamy to samo, mniej lub bardziej estetyczne.

Warto dodać, że za rolę carycy otrzymałaś już kilka nagród za najlepszą rolę żeńską. Rodzice muszą być dumni. Widzieli spektakl Carycy?

Tak. Z tym, że nie na premierowym spektaklu, ponieważ byłoby to dla mnie zbyt duże przeżycie. Mamę zaprosiłam po 3 miesiącach grania, kiedy poczułam, że jestem oswojona z tym tematem. Oczywiście przygotowywałam rodziców, mówiłam o co chodzi. Na początku nie byli jakoś specjalnie szczęśliwi, ale to było do przewidzenia. Jednak kiedy mama przyjechała do Kielc pozytywnie zareagowała i w ogóle nie było tematu. Nie było to dla niej szokujące. Przekonała się, że cielesność jako rodzaj kostiumu jest po coś, że jest to pewne przekroczenie, wyjście ze schematu.

Aktorka Marta Ścisłowicz o spektaklu Caryca Katarzyna

Iwona Szostak Prestige Bag News

Mama rozumie, a tata?

Z początku myślałam, że może na razie nie chce przyjechać i uszanowałam to. Potem, gdy mówiłam „tato przyjedź” i usłyszałam odpowiedź, że już był – opadła mi szczęka ze zdziwienia. Wkurzyłam się, a potem, wzruszyłam. Tato przyjechał incognito. Nie wiedziałam, że był na widowni. Nic nie powiedział, bo nie chciał mnie krępować. Jednak przy Towiańczykach powiedziałam, żeby już tak nie robił, żeby dał mi znać, żebyśmy spędzili wspólnie ten wieczór. Rodzice śledzą moje poczynania. Mam nadzieję, że są ze mnie dumni. Chociaż to nigdy głośno nie pada.

Dlaczego głośnio nie pada?

3 Comments

Add Yours

Komentuj, nie hejtuj